środa, 28 listopada 2012

Pocałuj mnie dzisiaj...

Dzisiaj, 28 listopada obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pocałunku.
O tym, że jest zbawienny dla naszego zdrowia i dla urody, nie muszę chyba przypominać. Dla zdrowia - bo powoduje produkcję endorfin, czyli hormonów szczęścia, dla urody - to świetna gimnastyka twarzy, która uruchamia ponad trzydzieści jej mięśni... .
Nie wiadomo, kiedy narodził się pierwszy pocałunek.
Wiadomo natomiast, że już neandertalczycy się całowali... .
Są różne gatunki pocałunków...
pocałunek na przywitanie:

 http://insilesia.pl/files/repository/27808.jpg

pocałunek rodzicielski:

http://www.eszkola-wielkopolska.pl/eszkola/projekty/liceum-oborniki/mozg/images/opieka2.jpg

pocałunek braterski:

http://tosia.blox.pl/resource/kociakii.jpg

pocałunek przy okazji... :

http://img.national-geographic.pl/images/1007/pics/DSCF2706_862c863867.jpg

i pocałunek klasyczny, pełen miłości, oddania i erotyzmu:

http://pu.i.wp.pl/k,MjQ2Mzk5OTcsNDgwMDI3,f,Pocalunek.jpg


http://www.piekarska.net/userfiles/klimt-pocalunek.jpg

Całujmy się więc... .


wtorek, 20 listopada 2012

Po spacerze...

Dzisiaj będzie wpis... fotograficzny. I też nie za dużo, żeby się nie znudziło... no bo w końcu ile można oglądać wodę.... .
Byłam na spacerze, jako że pogoda sprzyjała, świeciło piękne słońce, zimno, mgła... .
Spacer był niezwykle romantyczny, taki wymarzony, z motylami w brzuchu... . Taki... ehhhhh.... . 
Tego ehhhh... oczywiście nie pokażę, ale wodę, a i owszem... zresztą, zobaczcie sami:




   

niedziela, 18 listopada 2012

Ciasto z przypadku czyli Brownie

Dawno nie pisałam. Brak weny... kompletny jej brak oraz, powiedziałabym niesprzyjające pisaniu okoliczności sprawiły, że ostatni wpis dokonałam miesiąc temu... niespotykane, jak na moją prawie trzyletnią bytność na blogu. 
Kilka dni temu moje starsze dziecko obroniło pracę licencjacką na piątkę. Do tego okazało się, że studia również ukończyło z notą najlepszą. Genialne dziecko moje i Lepszej Połowy zapewne te zdolności odziedziczyło po Ojcu, bo kto mnie zna to wie, że na pewno nie po mnie :-) 
Na tę okoliczność postanowiłam zrobić Brownie. Ciasteczka Brownie. Przeszukałam kilkanaście stron internetowych, pomyślałam i... nieco zmieniając przepis, aczkolwiek nie przesłanie, zrobiłam.
Jakie przesłanie? Ano takie, że nierzadko przypadek rządzi światem. Kulinarnym - na pewno. Otóż pewna gospodyni z USA była nieco roztargniona i do ciasta zapomniała dodać... tu źródła podają różnie: albo mąki albo proszku do pieczenia. Ciasteczka jednak upiekła i podała je gościom. I wszystkim bardzo smakowały... .
Brownie nie mogą się nie udać, bo one z założenia... są nieudane. Wyglądają, jakby miały mega-zakalec. Ale smakują... wybornie.

No to poniżej składniki (moje składniki):

2 tabliczki czekolady,
1 kostka masła,
2/3 szklanki mąki pszennej,
1 szklanka cukry,
6 jaj,
50 g. włoskich orzechów obranych
kilkanaście kropli aromatu migdałowego

Wykonanie:

Najpierw rozpuszczam masło z czekoladą w kąpieli wodnej. Czyli mniejszy rondelek wkładam do gotującej się wody w większym garnku, mieszam aż do całkowitego rozpuszczenia masła i czekolady.
Odstawiam do wystygnięcia.
Jajka ubijam mikserem, dodaję po trochu cukier, miksuję, dodaję mąkę, przestudzoną masę czekoladowo-maślaną, aromat migdałowy (on, moim zdaniem, nieco "podkręca" smak czekolady).
Na końcu dodaję potłuczone, obrane włoskie orzechy.
Mieszam i wylewam na blaszkę prostokątną wyłożoną papierem do pieczenia.
Piekę około 30 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 st.C.
Po wyjęciu z piekarnika czekam kilka minut, po czym wyjmuję z blaszki ciasto i kroję jeszcze ciepłe na małe kwadraty.
Niektórzy posypują Brownie cukrem pudrem - ja nie posypuję, dla mnie jest wystarczająco słodkie.
Pyyyycha.... .