sobota, 24 września 2011

Taniec z panem J.J.

Jutro już nie stanę przed dylematem... . W ubiegłą niedzielę, miast oglądać trzeci odcinek trzeciego sezonu miłego sercu memu serialu, skuszona mamieniem młodszego syna wybrałam "Taniec z gwiazdami". Syn argumentował chęć obejrzenia odcinka 13-tej edycji tym, że nastąpiła zmiana wśród prowadzących jak i w szanownym jury. Skusiłam się... . 
Nowa współprowadząca Natasza, jak zwykle piękna, powabna. Roztacza urok, dodaje śmiałości gwiazdom, a jak się uśmiechnie... no ja, mimo, że kobieta, po prostu mięknę.
A wśród jury szanownego, Iwona zwana Czarną Mambą i Piotr - jak zwykle profesjonalizm, uśmiech, krytyka, uśmiech,  żart, uśmiech, mała złośliwość, uśmiech.
Nowi oceniający pląsy gwiazd - Jola, z uroczym uśmiechem nawet nogom stołowym słodząca i rozdająca "dziesiątki", taka fajna kumpelka z sąsiedztwa. 
I dla mnie najbardziej kontrowersyjny - Janusz. Oceniający wszystkich i wszystko, ale nie w tych kategoriach, w jakich powinni i powinno być oceniane. Bardzo cenię pana Janusza za jego profesjonalizm i pracowitość. Co do tego, nie mam żadnych wątpliwości, że jest osobą wybitną. Ale, program "Tańca z gwiazdami" stworzony był po to, aby naszych celebrytów, ku uciesze gawiedzi, profesjonaliści uczyli tańca ocenianego na turniejach, a nie tańca towarzyskiego z elementami teatru, czy może raczej show. 
I tu oceny jurorów bardzo się od siebie różniły: Iwona i Piotr oceniali, moim zdaniem, prawidłowo, Jola - słodziła, a Janusz - z uporem oceniał tańczących według swoich kryteriów, wdając się w zupełnie niepotrzebne rozmowy, czy może nawet potyczki słowne z Iwoną. Zrobił się nieprzyjemny magiel. Prowadzący starali się za wszelką cenę sytuację załagodzić. Ale, według mnie, nie bardzo im się to udało.
Jutro znowu niedziela... . I już nie będę miała dylematu, co wybrać w TV. Biegnę nad rozlewisko... .