poniedziałek, 30 grudnia 2013

Na Nowy Rok...

Za chwilę nadejdzie... 

Wejdźmy w ten Nowy 2014 Rok z nadzieją na to, że będzie na pewno szczęśliwy, dobry, spokojny i co najmniej nie gorszy od tego mijającego...

Do Siego Roku!





sobota, 28 grudnia 2013

Poświątecznie...

Drugi dzień Świąt... . Szykowałam śniadanie, nieśpiesznie... . Na stole rozłożony obrus w kolorze ecru, obowiązkowa świeca jeszcze wigilijna, za chwilę będzie zapalona... ale, to już rola od lat Lepszej Połowy.

Jeszcze resztki opłatka... . Pewnie chłopcy dzisiaj go zjedzą... . 

Komu herbatę, komu kawę... wiem... . Cukiernica. Pusta. Uzupełniam.
Z przyzwyczajenia słodzę herbatę, kawę. Przecież wiem, komu ile... .

Siadamy do stołu. Wzajemnie częstujemy się chlebem, masło grzecznie wędruje najpierw do mnie... . Tak, jak zwykle, kiedy wszyscy razem, we czworo siadamy przy śniadaniu... .

Spotykam zdziwiony wzrok mojego męża i jego pytanie:

- A dlaczego do herbaty zamiast cukru nasypałaś mi soli? Czy jesteś tak zakochana, czy też... tak mnie nienawidzisz? To jest okropne, wybacz, że nie wypiję... .

Chłopcy próbują swoją herbatę i z obrzydzeniem biegną do łazienki... .

Ja swojej herbaty nie próbuję... .

Pierwszy raz pomyliłam słoje... . Do cukiernicy wsypałam... .
I już wiem, że ta pomyłka przejdzie do rodzinnych annałów... .

Zdarzyło się Wam kiedyś...?





czwartek, 26 grudnia 2013

Jeszcze o Świętach Bożego Narodzenia

Drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia to Święto świętego Szczepana.

Stephanos (Szczepan, Stefan) w tłumaczeniu z greki znaczy "wieniec". 

Szczepan został, jako jeden z siedmiu, wybrany na diakona - przez Apostołów, aby pomóc Chrystusowi głosić Ewangelię. Miał też pomagać ubogim. 
A Ewangelię głosił z niesłychaną mądrością... .

Publicznie wyznając Chrystusa i obwiniając lud, że lekceważy wolę Boga, został przez ten lud ukamienowany. Został pierwszym męczennikiem... .   

Dzień świętego Szczepana obchodzony jest w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. 

Święty Szczepan jest patronem kucharzy, tkaczy i kamieniarzy.

Przedstawiany jest na obrazach ubrany w dalmatykę czyli szatę liturgiczną diakona (czasami w prostą, białą tunikę), a jego atrybutami są księga, kamienie i palmowa gałązka. 




niedziela, 22 grudnia 2013

Moje czwarte Boże Narodzenie...

To moje czwarte Boże Narodzenie blogowe... .

Wszystkim moim Czytelnikom stałym i tym, którzy tylko od czasu do czasu do mnie zaglądają oraz tym, którzy wpadają do mnie przypadkiem składam życzenia tym razem po staropolsku...

Niech ta Boża Dziecina będzie dla każdego światłem w pomroku codziennych dni i śpiewem w naszej duszy. Niech sprawi wszystkim Święta Bożego Narodzenia pogodne i radosne, a Nowy Rok niech stanie się szczęśliwym i dostatnim.


piątek, 20 grudnia 2013

Już wiem, kto wygrał komplet biżuterii...

W moim konkursie-rozdaniu uwieczniającym 4 lata Koko Country wzięły udział dwie osoby.

Odbyło się losowanie. 

Komplet ręcznie robionej biżuterii oraz oczywiście jakieś słodkości, bo co to za candy bez "cukierasów", otrzymuje...

Patrycja

Gratuluję :-) Zwyciężczynię proszę o kontakt mailowy na bloghanki@gmail.com

Obu uczestniczkom zabawy bardzo dziękuję.
I już zapraszam na kolejny konkurs. :-)

czwartek, 19 grudnia 2013

Przypomnienie...

Jeszcze tylko dzisiaj możecie zgłosić swój udział w moim rozdaniu.
Do wygrania - bardzo sympatyczny, ręcznie robiony komplet biżuterii: naszyjnik i kolczyki. 
Wystarczy tylko zgłosić w komentarzu pod postem Rocznicowe rozdanie chęć wzięcia udziału. 
Zapraszam... :-)





wtorek, 17 grudnia 2013

Przed Świętami...

Na wszystkich forach, na portalach społecznościowych w końcu i na blogach - pustki. Wszyscy w ferworze przygotowań świątecznych... .

A ja, jak ten stary żółw, a nie jak przystało na kurę domową, nieśpiesznie robię listę. To lista... zakupów. Taki "pamiętnik" piszę za każdym razem, przed wybraniem się na zakupy. Normalne, powiecie. Tak... . 

Kiedyś przelatywałam między półkami w sklepie i "na pamięć" zgarniałam do koszyka sklepowego produkty mi potrzebne. 

Potem wprawdzie okazywało się nierzadko, że jedna czwarta produktów była... niepotrzebna i że zapomniałam jeszcze o... . 

Nie wyobrażam sobie dzisiaj pójścia na zakupy bez "pamiętnika". A to dlatego, że na każdym kroku czyhają na człowieka "chwyty marketingowe". Na wysokości moich oczu poukładane są produkty, które aż pchają się do koszyka... . Nie. 

A te promocje... . Bardzo łatwo ulegam takim pokusom. No, bo jeśli mogę kupić dwa produkty w cenie... półtora... to jak tu się nie skusić...? 

"Pamiętnik" do ręki, długopis, biorę wózek sklepowy, wjeżdżam między półki. I zbieram produkty tylko z kartki... . Powtarzam sobie: nie oglądaj się... nie patrz w prawo... nie zerkaj w lewo... tam nic nie ma ciekawego... .

Z głośników słyszę, jak "radiowy baryton" zaprasza na promocję... 

No, I can't forget this evening, or your face as you were leaving... nucę moją ukochaną... od zawsze... piosenkę... żeby tylko zagłuszyć kusiciela. 

Jakaś starsza pani patrzy na mnie ze zdziwieniem... 

Ups... chyba za głośno śpiewam... . 

Staram się szybko pozbierać produkty do koszyka, pędem puszczam się do kasy. Tu już jestem bezpieczna... . Nie... . Przy kasie kolejka, normalne. 

I znowu promocja... batoniki, gumy do żucia... oczywiście w promocyjnej cenie... za dwa opakowania taniej... .Zamykam oczy. 

Na taśmie przy kasie robi się miejsce... wykładam produkty z koszyka... uffff.... jestem uratowana... .



Przypominam o moich rozdaniach... . Nie liczyłam na tłumy, ale... żeby nikt się nie zgłosił... . Candy na Koko Country znajdziecie tu . Zapraszam... :-) 







piątek, 13 grudnia 2013

Straszna data...

Chyba już kiedyś pisałam o trzynastym dniu miesiąca wypadającym w piątek... . A dzisiaj, tylko przypomnę... :-)



Strach przed tym dniem nazywany jest paraskewidekatriafobią (paraskevi - to piątek, dekatreis - to trzynasty, a fobia - to jak wiadomo, strach).

A skąd się wzięło przekonanie, że trzynastka jest pechowa? Ano stąd, że... występuje po... dwunastce. A liczba dwanaście jest... liczbą przynoszącą szczęście. 

Osobiście nigdy nie miałam nic przeciwko tej dacie, a nawet przeciwnie, w szkole zawsze bałam się dnia czternastego... . Nie wiem, czy dlatego, że to dzień moich urodzin, czy może z innego powodu... zawsze miałam drobne niepowodzenia w szkole... . Ale... to już całkiem inna historia... .





środa, 11 grudnia 2013

Rocznicowe rozdanie...

Dokładnie cztery lata temu... powstał pierwszy wpis na tym blogu... .

To jeden z powodów, aby to uczcić prezentem dla Was, moich Czytelników i Bywalców :-)

Bo innych powodów może być jeszcze kilka: zbliżają się Święta. 
Jeśli Święta to czas obdarowywania się prezentami...
A potem jeszcze sylwester i karnawał...

Powodów - dość... :-) 

Dlatego ogłaszam szybciutkie, rocznicowe rozdanie :-)

W rozdaniu - komplet biżuterii - naszyjnik i kolczyki handmade:



Zasady wzięcia udziału w zabawie są bardzo proste, wystarczy:

- zgłosić swój udział w komentarzu pod tym postem,

- będzie mi niezwykle miło, jeśli polubicie Koko Country na Facebooku, oraz dodacie mojego bloga do "ulubionych"  a także poinformujecie znajomych o tym rozdaniu na swoim blogu, w tym celu przygotowałam poniższy banerek:




Zgłaszać udział możecie do 19 grudnia br. do północy.
Następnego dnia ogłoszę Zwycięzcę, którego wybiorę drogą losowania.

Równolegle z tym rozdaniem odbywa się moje równie błyskawiczne rozdanie na sweet-bitter art, na które również Was zapraszam...




poniedziałek, 9 grudnia 2013

Ciasto zamiast... grzańca... z zapomnieniem...

Najczęściej w sobotę, kiedy już zaprzyjaźniony sklepik koło domu jest zamknięty, a do tych dalszych... nie chce się iść... "nachodzi" apetyt na coś... do kawy... . Jutro niedziela, inna niż w każdy dzień kawa, bardziej... spokojna, nieśpieszna... a co do niej...?
Idę do kuchni. Jajka są, mąka jest, proszek do pieczenia jest, masło jest, aromat jest, cukier wiadomo, że jest... to co jeszcze...? Rodzynki są... tu zaczyna jakiś pomysł kołatać się po głowie... . 
Zaglądam do przypraw... mając nadzieję... no nie. Przyprawy do piernika nie ma, ale jest... przyprawa do... grzańca. Skład prawie ten sam... .
I powstaje ciasto - grzaniec... :-)

5 jaj
3/4 szklanki cukru
2 szklanki mąki pszennej
1 opakowanie proszku do pieczenia
3/4 kostki masła 
1 opakowanie przyprawy do grzańca
1/2 buteleczki aromatu rumowego
szczypta cynamonu
rodzynki

A teraz standard: najpierw jaja z cukrem ubijam, aż przestaje chrzęścić. Dodaję mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Natychmiast wlewam rozpuszczone i przestudzone masło. Jest gęsto... dodaję trochę mleka... . A potem wsypuję tę przyprawę do grzańca, szczyptę cynamonu, wlewam aromat, wsypuję rodzynki (małą paczkę całą - "przesiewam" je przez palce, żeby nie były posklejane). 
Ciasto wylewam do formy wyłożonej papierem do pieczenia. 
Piekę około 50 minut w piekarniku nagrzanym do 190 stopni.

Miał być pseudo-piernik... zapomniałam o kawie lub kakao... . A miodu nie miałam... stąd ten "pseudo"... . A wyszedł... no właśnie takie ciasto-grzańcowe. Nie zdążyłam zrobić zdjęć... . 





piątek, 6 grudnia 2013

Moje pożegnanie Prezydenta...

Odszedł wczoraj, w zaciszu swojego domu, gdzie od kilku miesięcy był pod ścisłą kontrolą medyczną... . 
Był pierwszym czarnoskórym prezydentem RPA... 




Nelson Mandela urodził się w 1918 roku jako syn wodza plemienia Thembu.
Swoje imię, Nelson, zawdzięcza nauczycielowi, który mu je nadał. Mandela miał wtedy siedem lat. 

Już jako student prawa uczestniczył w działaniach na rzecz zarówno politycznych jak i społecznych czarnoskórych w RPA. 

I tak w 1950 roku zaczął kierować Afrykańskim Kongresem Narodowym.

Aresztowany w sierpniu 1962 roku i skazany za sabotaż i za przygotowania ataku obcych państw na RPA, otrzymał najpierw wyrok 5 lat pozbawienia wolności, zamieniony potem na dożywocie.

Odmówiwszy w 1985 roku skorzystania ze zwolnienia warunkowego, z więzienia na wyspie Robben wyszedł po 27 latach w lutym 1990 roku... .
W marcu 1992 mieszkańcy RPA opowiedzieli się za likwidacją apartheidu. 
W maju 1994 roku został wybrany prezydentem RPA. 

W 1993 roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla.

Kiedy przeszedł na emeryturę, zaangażował się bardzo w w kampanię na rzecz walki z AIDS. 

Brał udział w projektach dotyczących pomocy dzieciom niepełnosprawnym w RPA i innych krajach afrykańskich. I tak utworzył ruch międzynarodowy pozyskujący środki na projekty dziecięce.

W 2007 roku Kapituła Orderu Uśmiechu, na wniosek dzieci z RPA, przyznała Mandeli Order Uśmiechu.

W sumie - otrzymał ponad 695 nagród... .

Nierzadko występował jako mediator podczas konfliktów wewnątrzafrykańskich.

Oprócz tych wszystkich zasług... był... człowiekiem...

Aby uniknąć aranżowanego małżeństwa, Mandela uciekł z domu... .
Ożenił się... z miłości. 

Tragedie rodzinne nie złamały go... . Jego drugie dziecko zmarło niedoczekawszy roku. 
Jeden z synów zginął w wypadku, drugi zmarł na AIDS.

Pisałam o zmianie imienia Nelsona Mandeli. Jego pierwotne imię brzmiało Rolihlahla, co w narzeczu plemienia Thembu oznacza "ciągnąc gałąź drzewa".
Imię, jak już wspominałam zmieniono mu, aby uczcić pamięć angielskiego admirała Horatio Nelsona oraz... aby biali łatwiej jego imię zapamiętali... .

Najbardziej boimy się nie tego, że jesteśmy do niczego.
Najbardziej boimy się tego, że jesteśmy potężni ponad miarę.
To nasza jasna - a nie ciemna - strona nas przeraża. 
Zadajemy sobie pytanie, czy możemy być śmiali, błyskotliwi, piękni, utalentowani i niezwykli.
A czyż właśnie tacy nie jesteśmy?


środa, 4 grudnia 2013

O wielkiej reaktywacji, Barbórce i... mojej rocznicy...

Trochę mi wstyd, że tak zaniedbałam Koko Country na rzecz bloga "kulturalnego".... . 
Dlatego ogłaszam wielką reaktywację.
Wszystkim moim wiernym Czytelnikom bardzo, bardzo dziękuję za to, że wciąż tu zaglądają... i zapraszam... :-)

Dzisiaj Barbórka (dawniej "Barburka"), Święto Górników. I tak niezręcznie o tym święcie mówić podczas, gdy nasz węgiel odchodzi do lamusa... .

Może trochę histori...

Święta Barbara z Nikomedii żyła w III wieku, wywodziła się z rodziny pogańskiej. Jej ojciec wysłał ją na nauki właśnie do Nikomedii, gdzie Barbara została chrześcijanką. Kiedy ojciec się o tym dowiedział, próbował ją zmusić do wyparcia się wiary. A kiedy to nie poskutkowało, doniósł na nią. Została uwięziona w wieży, po czym stracona. Podobno przed śmiercią ukazał się jej Anioł z kielichem i hostią.

Legenda mówi, że święta Barbara podczas ucieczki przed ojcem schroniła się w skale, która przed nią się rozstąpiła.

Święta Barbara jest patronką dobrej śmierci i trudnej pracy.
Jest patronką górników, ale... nie tylko. Patronatem swoim obejmuje hutników, rybaków, marynarzy, żołnierzy... .

Jest orędowniczką w czasie pożarów i burz.

Wszystkim Barbarom, Basiom, Basieńkom, Baśkom, Barburkom życzę wszystkiego co najlepsze w Dniu Ich Imienin. :-)


Niedługo, bo 11 kwietnia będę miała małą rocznicę... cztery lata bloga Koko Country... . Dlatego niedługo ogłoszę małe rocznicowe rozdawanko... . Zapraszam... :-)

niedziela, 1 września 2013

Zaniedbałam...

Zaniedbałam. Was, moi Kochani Czytelnicy. Zaniedbałam oba blogi. 
Wybaczcie... . Ale kiedy świat wali się ze wszystkich stron, kiedy podstawy, które mi wpajano od dzieciństwa, a które to ja z kolei wpajałam moim dzieciom nagle z powodu jakichś intruzów stają się kupką gruzowiska..., kiedy wartości moralne przestają się liczyć a Dekalog jest... stekiem bzdur dla mojego syna... zamykam się w sobie. I nie potrafię o tym zapomnieć. Ani też pisać... .

niedziela, 11 sierpnia 2013

O słowie na niedzielę...

Niewielkie miasteczko gdzieś, w Polsce. Kościół. Niedziela. Jedyna rozrywka - punkt niedzielnych spotkań rodziny, znajomych. Msza święta. Kazanie... .

Pewien amerykański uczony zrobił eksperyment. Osobom umierającym do czoła przyklejał taki "dings" ze wskazówką. "Dings" miał kabelek, kabelek był podłączony do urządzenia specjalnego.
Najpierw podłączył to urządzenie bogobojnej, modlącej się przez ostanie lata staruszce. Kiedy ta umierała, wskazówka wychyliła się na prawo.
Drugą osobą był hulaka, który zamiast do kościoła wolał z kumplami na piwo iść, grzesznik nad grzeszniki... . Kiedy umierał - wskazówka przechyliła się na lewo.
Amerykański uczony od tamtej pory wszedł na drogę wiary... .

Te i podobne inne bzdury można nierzadko posłuchać podczas mszy w niektórych (w większości, niestety) kościołach.

Resztę pozostawiam bez komentarza. Nie dziwię się tym, którzy na czas kazania... wychodzą z kościoła... .

wtorek, 25 czerwca 2013

Depilacja na słodko

Pewna moja forumowa Przyjaciółka, przy temacie pielęgnacji urody, poruszyła temat depilacji masą czy też inaczej mówiąc pastą cukrową. 
Jako że jestem uczulona na wszelkiego rodzaju chemiczne "badziewia", które nakłada się na miejsca mniej lub bardziej owłosione, postanowiłam bliżej przyjrzeć się temu rodzajowi usuwania włosków. 

Że lato w pełni, że eksponujemy nasze ciałka, że częściej depilujemy miejsca, które czy też zwyczajowo czy tylko z higienicznego powodu powinny być bez owłosienia - nie będę będę przypominać. :-)

Każdy (nie piszę każda - bo w końcu nastały czasy, kiedorównież panowie depilują sobie to i owo) z biegiem czasu wypracowuje sobie swoje najlepsze sposoby na depilację. Tu mam na myśli depilację pach, bikini i nóg. Sposobów jest bardzo wiele: począwszy od golenia, poprzez kremy i pianki usuwające włoski, po różnego rodzaju plastry, woski i inne mniej lub bardziej przyjemne "narzędzia".

Jak się okazuje, na całym świecie znana jest... pasta cukrowa. I te kobiety, które ją stosują - są jej wierne. Nie stosują żadnych innych środków. 
Pasta cukrowa sporządzona jest tylko z naturalnych składników, dzięki czemu nie podrażnia skóry,  a co najważniejsze, można z łatwością przygotować ją samej w domu:

szklankę wody wymieszać należy z połową szklanki cukru i sokiem z połowy cytryny. Można dodać nieco miodu, dla lepszego efektu nawilżania miejsc depilowanych. Całość należy podgrzać mieszając, aż do uzyskania karmelu. Zostawić, aby masa wystygła. 
Uformować kulkę, rozpłaszczyć i przykleić do skóry "pod włos", po czym energicznie oderwać w kierunku przeciwnym. 

 

niedziela, 23 czerwca 2013

Wytrzymałam trzy miesiące...

Wytrzymałam trzy miesiące, aby nie dodawać tu wpisów... . A kilka razy tak mnie korciło... . 
Nowy, kulturalny blog, ma swoje zadanie (podzielenia się z Wami moimi odczuciami w sferze kultury), ale... gdzie mam napisać, kiedy... 
No właśnie... 
We czwartek, trzy dni temu mój Kudłatek, stary Kudłatek (13 i 1/2) zaczął się dziwnie zachowywać. Oczy zaczęły mu uciekać, nie mógł utrzymać równowagi... . Słowem: coś się złego działo z psem. 
Początkowo sądziłyśmy (ja i pani doktor), że to udar. Fakt, siedział trochę na słońcu, ale... przecież on zawsze uwielbiał wylegiwać się na tarasie. 
W końcu doszłyśmy do wniosku: udar mózgu albo wylew.
Następnego dnia zauważyłam bardzo nikłą poprawę. I tak stopniowo, małymi kroczkami "idziemy do przodu"... . 
Kiedy w piątek po południu zamerdał ogonem (na mój widok), popłakałam się ze szczęścia. Tego nie zrozumie nikt, kto nie kocha zwierzaków... . 
Ci, którym los ich jest obojętny, powie o mnie: wariatka. No, niech będzie... .
Wczoraj Kudłaty zjadł odrobinę gotowanego kurczaka z marchewką. To jego ulubione menu... .
Dużo odpoczywa, sporo śpi. I tak ma być... . Zawsze wierzyłam w uzdrawiającą moc snu... . 
I chociaż nie wiem, czy jeszcze kiedyś będzie się tak śmiesznie tarzać na dywanie, czy zrobi swojego komicznego "słupka", czy w ogóle... zaszczeka... ale... jest. 
Jestem przekonana, że gdyby był rasowym psiakiem, nie przeżyłby.... .
Idę wyrpowadzić go na króciutki spacerek... .


czwartek, 21 marca 2013

Dodatek do ostatniego wpisu...

U mnie jak zwykle - jak w kalejdoskopie... .
Próbowałam założyć bloga w innych "blogosferach"... ale... .
Przyzwyczajenie jest drugą naturą...
Dlatego zapraszam Was na mój drugi, całkiem nowy blog na bloggerze:

www..bazgrolandia-hanki.blogspot.com :-)


środa, 20 marca 2013

Ostatni wpis

To ostatni wpis w tym blogu. Zamykam go. Nie usuwam, ale... zamykam.
Przychodzi taki czas, kiedy... blog się... wypala. Czas na zmiany.
Nowy blog, mam nadzieję, będzie dojrzalszy i... może bardziej interesujący.
Wszystkich moich blogowych Przyjaciół, Znajomych, Czytelników
zapraszam do mojego nowego bloga:

www.bazgrolandia-hanki.blogspot.com


wtorek, 19 marca 2013

Franciszek czyli skromność

Oglądałam dzisiaj za pośrednictwem TV mszę inauguracyjną pontyfikat Papieża Franciszka. Rzuciła mi się w oczy Jego skromność... . Przed mszą witał się z wiernymi, zatrzymując się wśród tłumu, który przyszedł modlić się za szczęśliwy pontyfikat. Po krótkiej modlitwie przy grobie Świętego Piotra, w asyscie, co bardzo istotne, przedstawicieli kościołów wschodnich i purpuratów, wyszedł na Plac Świętego Piotra. 
Zobaczyłam starszego, postawnego, energicznego człowieka. Szedł długim krokiem trzymając w ręku pastorał. Na głowie - piuska. Skromna szata... . I... czarne buty... . Nie czerwone, papieskie... . 
Franciszek od samego początku wzbudzał nie małe emocje. Pozytywne emocje. 
Kiedy po wyborze na papieża poszedł do Pokoju Łez, aby ubrać szaty papieskie, ksiądz Marini podał Mu mucet - czerwoną pelerynę papieską, Franciszek miał powiedzieć:
- Niech ksiądz sam to włoży, karnawał się skończył... .
Wyszedł do wiernych w prostej, białej sutannie, piusce, na piersi miał zawieszony prosty, metalowy, nie złoty ani nawet nie złocony krzyż.
Przed dzisiejszą mszą otrzymał insygnia władzy: paliusz i pierścień Rybaka.
Jego poprzednicy nosili pierścienie wykonane ze złota. Franciszek odmówił noszenia złotego pierścienia. Zażyczył sobie, aby jego pierścień wykonany był ze srebra, a tylko pozłacany... . I tu nasuwa mi się pewne skojarzenie... srebro po łacinie to - argentum... . To srebrem Indianie obdarowali hiszpańskich rozbitków Juana Diaza de Sollis u brzegów nowego lądu... i od tego argentum zyskała nazwę Argentyna... . Czyżby zbieg okoliczności czy... tylko przypadek...?
 

środa, 13 marca 2013

Fryzjer, salon... czyli dywagacje na temat

Szybko się przyzwyczajam. Do fryzjerki czy fryzjera - też. Nie lubię zmian. Bo... boję się... . Tak. Boję się o moje włosy... . Mam włosy kręcone, czyli te najdelikatniejsze z delikatnych. Wiem, że są włosami "specjalnej troski", wymagają troskliwej pielęgnacji... . Ale, ja nie o tym chciałam dzisiaj pisać... zresztą, o pielęgnacji różnych gatunków włosów już było :-)
Jeśli zmieniam fryzjera, to znaczy, że mam powód. Tak było i tym razem. Po niespełna dwóch latach rozpoczęłam poszukiwania... .
I tu nasunął mi się pomysł, aby spisać kryteria poszukiwania. Jaki powinien być fryzjer? Jaki powinien być zakład, w którym ów fryzjer pracuje?
Zaglądam do internetu. Jest całe mnóstwo studiów fryzur, salonów, gabinetów... . Zakładów fryzjerskich, takich zwyczajnych, bez wymyślnych nazw, tylko firmowanych imieniem i nazwiskiem mistrza fryzjerstwa - mało.
Wybieram właśnie ten zwykły zakład fryzjerski firmowany nazwiskiem. Jest nawet strona internetowa... :-) To jeszcze lepiej. Bo jeśli takowa istnieje, to znaczy... że Właściciel idzie "z duchem czasu" i zapewne nie znajdę w salonie starych foteli i przedpotopowych "hełmów" do suszenia głów przybranych w ohydne, plastikowe lokówki... .
Na stronie internetowej są oczywiście najpotrzebniejsze wiadomości: historia salonu, referencje Właściciela, oferta i galeria. Czytam, oglądam... .
Sprawdzam na jakich kosmetykach zakład pracuje. To ważne. Są niestety salony fryzjerskie, które pracują na farbach uczulających, albo... niszczących włosy. Bo taniej, bo wygodniej, bo... . Powodów może być zapewne więcej.
Czystość... . To już muszę sprawdzić sama. Ryzyko? No pewnie... .
Ale tę czystość widać na pierwszy rzut oka... .
Umawiam się na ten pierwszy raz... .
Przychodzę... dziesięć minut przed czasem. "Moja" fryzjerka jeszcze jest zajęta poprzednią klientką. Kończy ją czesać... . Wszystkie przybory, które były używane typu grzebienie, grzebyki... wędrują na zaplecze... mam nadzieję, że będą odkażone.
Pani wstaje z fotela, przechodzi do kasy, w tym czasie stanowisko, gdzie klientka siedziała zostaje błyskawicznie sprzątnięte.
Za chwilę jestem proszona o zajęcie fotela. Z uśmiechem, patrząc mi prosto w oczy via lustro, pani fryzjerka wypytuje mnie o... cel przybycia. A potem długo ogląda moje włosy... .
A ja oglądam fryzjerkę. Patrzę na jej dłonie. Krótkie, wypielęgnowane paznokcie, pomalowane niezbyt jaskrawym lakierem. Te krótkie paznokcie utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie zostanę podrapana po głowie podczas mycia... .
Patrzę na głowę fryzjerki... świetna farba, świetna, dynamiczna fryzura... .
Pani fryzjerka nie jest ubrana jak lalka Barbie. Ma na sobie zgrabne jeansy, wygodną bluzkę, nie krępującą ruchów.
Jest bardzo, bardzo energiczna. Już sama wie, jaką mi położy farbę. Na moje sugestie - dynamicznie oponuje argumentując... całkiem słusznie... .
Nie chowa się gdzieś, na zapleczu, a na moich oczach przygotowuje mieszankę farb. I ja to doceniam... . Widzę jej pewne ruchy w dobieraniu proporcji, mieszaniu... .
A potem to już podgrzewanie... . I tu znowu niespodzianka - całkiem nowoczesna aparatura, która nie sprawia, że jest mi gorąco i słabo.
Co kilka minut pani fryzjerka podchodzi do mnie, sprawdza, troszczy się... . Dostaję pyszną kawę... . Błogo.
Czas na mycie. Pani fryzjerka sama zajmuje się tym, aby porządnie spłukać farbę, umyć dokładnie włosy, wetrzeć odżywkę... .
Podcinamy. Wyrównujemy. Nadajemy linię. Perfekcyjne cięcie sprawi, że nie będę miała kłopotów z codziennym ułożeniem fryzury.
Suszenie. I tu znowu niespodzianka. Zamiast suszarki tradycyjnej z dyfuzorem czy nie, pani fryzjerka zaprasza mnie pod tę samą maszynę, pod którą już siedziałam... . Włącza delikatny nawiew powietrza i palcami, ugniatając moje włosy... wyczarowuje fryzurę... .
Jestem zachwycona. Całości mojego szczęścia dopełnia to, że podczas dwugodzinnej wizyty moje nerwy uciekły gdzie pieprz rośnie, jestem zrelaksowana, wypoczęta i... mogę biec dalej stawiając czoła przeciwnościom losu.


piątek, 8 marca 2013

Dla Pań od Pani...

Wszystkim czytającym mnie Paniom życzę, aby Dzień Kobiet trwał cały rok.
Życzę Wam miłości, zrozumienia, szacunku i przyjaźni.
I żeby nigdy nikt Was nie zranił ani słowem ani czynem. 
A każdy dzień, który przeżyjecie, żebyście wspominały go z sentymentem. 




sobota, 2 marca 2013

Wyróżnienie...

Dostałam kolejne wyróżnienie. Ach, jak one mnie uskrzydlają... :-))
Tym razem nagrodziła mnie Tereska .
Bardzo, bardzo Ci dziękuję, Kochana. :-)
A wyróżnienie wygląda tak:






Nadeszła pora na moje nominacje do wyróżnienia.
I tak wyróżnienia ode mnie otrzymują:

Tereska z bloga Robótki babci Tereski (Teresko, jeszcze raz dziękuję i... gratuluję... cóż mam na to poradzić, że tak bardzo lubię Twój blog... :-))

Meg z bloga Felietony i takie tam... 

Anna z bloga Z wiatrem i pod wiatr 

Anka z bloga Dziergadła, biżutki i reszta 

Małgosia i Sylwia z bloga Magia Mozaiki 

Małgorzata z bloga Blog Małgorzaty Kalicińskiej

JuWika z bloga Między kroplami deszczu 

Justka z bloga Mieszalnia smaków.

 
 

czwartek, 28 lutego 2013

Czapka numer dwa...

Prawdę powiedziawszy zostałam... nieco skarcona. Za opieszałość. Przyznaję, mea culpa. Podchodziłam do poniższej czapki jak przysłowiowy pies do jeża. Podziergałam trochę - zostawiłam. Wymówek wprawdzie znalazłoby się trochę... . Ale, czapeczka była obiecana już jakiś czas temu... . 
W końcu Pani Z., która czapkę zamówiła, wczoraj "pogoniła mi kota". Bardzo delikatnie, ale... . 
Efekt jest taki - że skończyłam i zanim czapka pójdzie w świat - pochwalę się. Bo, mnie się podoba... .:-)

Jako model posłużył mi słój, tak więc nie oddaje on uroku czapeczki.
Można ją nosić na dwa sposoby - albo bez mankietu - efekt ten jest zamierzony, ponieważ Pani Z. ma długie włosy, które często upina wysoko. Czapeczka jest tak wysoka, aby kok mógł swobodnie się doń zmieścić:


Albo - z mankietem:






środa, 20 lutego 2013

Przekaz informacji...

Moi starsi czytelnicy zapewne pamiętają czasy, kiedy w soboty o 19.30 królował w telewizji "Monitor" z niezapomnianym prowadzącym Karolem Małcużyńskim.
Ulice miast były puste, bo wszyscy chłonęli wiadomości przekazywane z ogromnym szarmem, urokiem... a przede wszystkim... z wiarygodnością... .
"Monitor", który był niejako zastępcą "Dziennika Telewizyjnego" emitowanego w ciągu tygodnia oraz w niedziele, jak pozostałe programy informacyjne był podzielony niemalże w równych częściach na część z kraju i część z zagranicy. 
W kraju, jak to w kraju... pokazywano PGR-y, linie produkcyjne, ilość paszy z kwintala, najnowsze osiągnięcia budownictwa... . Z zagranicy, komentatorzy zgrabnie pokazywali ten wspaniały zachód oraz kraje dalsze i bliższe. 
I można było popatrzeć, posłuchać, bez abominacji... .
Dzisiejsze programy informacyjne obfitują w wydarzenia z kraju. A tu na pierwszym miejscu plasują się morderstwa, molestowania, kradzieże, oszustwa, rabunki... . Na drugim miejscu - "kto pod kim dołki kopie" - czyli wiadomości ze świata polskiej polityki. A jeśli znajdzie się jeszcze na antenie czas na zagranicę, to wiadomości są przekazywane w wielkim skrócie. A gdzie jest publicystyka? 
Nasi obecni prezenterzy, z kamiennymi twarzami o bladych uśmiechach Giocondy przekazują nam coraz to okropniejsze wieści rzezi, zabójstw, kradzieży... . 
Przestałam oglądać wszelkiego rodzaju dzienniki w rodzimej telewizji.
Na szczęście... znam języki obce...  .

piątek, 15 lutego 2013

Pamiętaj o śniadaniu

Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, kolację oddaj wrogowi.. .
Ta sentencja jest wciąż aktualna. Bez względu na to, czy ktoś jest na diecie, czy nie. 
Każdego ranka moja ukochana Mama wstawała rano i pilnowała, abym nie wyszła z domu bez śniadania. Taty nie trzeba było pilnować - mądry był :-)
Moje śniadania w domu panieńskim składały się z dwóch małych kanapek z bułki paryskiej, cienko posmarowanych masłem, na to - kawałek wędliny lub sera żółtego, kawałek białego sera koniecznie z miodem, herbata z cytryną i z odrobiną cukru. 
Do dzisiaj brak białego sera w domu przyprawia mnie o szybsze bicie serca i o wrażenie, że... mój dom, mój świat się wali... . Dom bez białego sera... to nie dom. :-)
W dzisiejszych, "nowożytnych" czasach możliwości na spożycie pełnowartościowego w potrzebne makro i mikroelementy śniadania jest dużo łatwiejsze. 
Ale dlaczego śniadanie jest takie ważne?
Kiedy budzimy się rano, poziom glukozy we krwi jest niski. Szybka kawa? I do pracy... . Błąd. Kawa nie da nam potrzebnych węglowodanów, które "rozruszają" nasz organizm. 
 A jeśli do węglowodanów dodamy produkty bogate w wapń i białko - wzmocnimy nasze mięśnie i kości.
Rano masz ściśnięty żołądek? Wypij szklankę soku owocowego. Nie zimnego! Od razu poczujesz się lepiej... .
Schrup muesli z owocami polane jogurtem. Albo zjedz kanapkę z chleba pełnoziarnistego z serem żółtym i pomidorem. 
No i jeszcze jajko... na miękko? na twardo? szybka jajecznica albo jajko sadzone? a może... omlet? Jajko zawiera całe mnóstwo łatwo przyswajalnego białka... .
Kawę zostaw na później... . Do śniadania wypij herbatę. Czarną, zieloną, czerwoną, białą... . Albo kakao... .
Tak uzbrojony - możesz rozpoczynać swój dzień... .

http://www.villaangela.pl/wp-content/uploads/breakfast.jpg
 
 
 

czwartek, 14 lutego 2013

Valentine's Day...

Na większości blogach dzisiaj królują Walentynki... .
Nie będę oryginalna i ja dołączę do tego grona...

Wszystkim tym, którzy czytają mojego bloga regularnie,
 tym którzy zaglądają tu czasami 
oraz tym, którzy wpadają do mnie zupełnie przypadkowo
życzę pięknego, romantycznego dnia
przepełnionego miłością, przyjaźnią i wzajemnym zrozumieniem... 

 http://hdwpapers.com/walls/romantic_wallpaper_3-normal.jpg



wtorek, 12 lutego 2013

Grom z jasnego...

Watykan od rana tonął w strugach deszczu... .
Jak w każdy wtorek, i tego dnia, 11 lutego, odbywał się Konsystorz. Nikt nie przewidywał, że... .
Ceremonia kanonizacji męczenników z Otranto była ostatnią na tym zamkniętym zgromadzeniu kardynałów.
Ale Papież Benedykt XVI miał jeszcze coś do powiedzenia....
Zaczął czytać po łacinie z wyciągniętej kartki...
Kardynałowie oniemieli... potem słuchali w ogromnym poruszeniu, zaskoczeniu i zdziwieniu...
Benedykt XVI czytał treść formuły swojej abdykacji...

Rozważywszy po wielekroć rzecz w sumieniu przed Bogiem, zyskałem pewność, że z powodu podeszłego wieku moje siły nie są już wystarczające, aby w sposób należyty sprawować posługę Piotrową. 
Opuszczam łódź świętego Piotra...

Pontyfikat wygasa 28 lutego o godzinie 20.00.
O tej godzinie Benedykt XVI odjedzie z Watykanu do papieskiej rezydencji w Castel Gandolfo, na czas remontu przeprowadzanego w zamkniętym zakonie, nieopodal Ogrodów Watykańskich. Po remoncie zamieszka w tymże zakonie.

Kiedy Angelo Sodano ogłaszał tę poruszającą do głębi cały świat wiadomość, kardynał powiedział, że ta wiadomość spadła na wszystkich "jak grom z jasnego nieba"...

Niech moim komentarzem do tej poruszającej mnie do głębi sytuacji będzie zdjęcie Alessandro di Meo, zrobione niedługo po komunikacie kardynała Angelo Sodano...

 http://fakty.interia.pl/raport/abdykacja-papieza/news/watykan-w-strugach-deszczu-blyskawice-nad-bazylika-sw,1892005,8289 



niedziela, 10 lutego 2013

Dostałam jeszcze jedno wyróżnienie :-)

Dostałam kolejne Wyróżnienie. :-))
Tym razem od Tereski. Teresko, bardzo Ci dziękuję. Jestem naprawdę... wzruszona. :-)


Z ogromną radością przekazuję to Wyróżnienie, dziękując za blogową przyjaźń:

 1. Meg z bloga Felietony i "takie tam...'

 2. Tojav z bloga Koło domu

 3. Anna Kaczmar z bloga Z wiatrem i pod wiatr

 4. Docia z bloga Mały Świat Doci

 5. KaSIA z bloga ...opowiem Ci moje życie...

 6. Anka z bloga Dziergadła, biżutki i reszta

 7. Monia Fioletowa z bloga Kolory życia

 8. Ania Arbuzowa z bloga Szezlączka pomysł na... zajęcie każdego dnia!:)

 9. Lucia z bloga Poza granicami Polski i nie tylko

Bardzo Wam dziękuję... :-)



 

Faworki po mojemu

Wprawdzie wczoraj była ostatnia sobota karnawału i ten czas, kiedy bezkarnie można jeść pączki i faworki nieuchronnie kończy się, postanowiłam podzielić się z Wami przepisem na faworki. Przed nami przecież jeszcze wtorkowe ostatki :-)

Kiedy wjeżdżały na talerz, ledwo zostały posypane cukrem pudrem - natychmiast znikały... . Poprosiłam moich domowników, żeby choć chwilę poczekali, zrobię tylko jedno zdjęcie... . Udało się... 

Przepis na faworki dostałam od koleżanki Sylwii. Trochę pomieszałam, pozmieniałam i oto składniki:

1/2 kg mąki pszennej
5 żółtek
1 jajko 
1/2 szklanki kwaśnej śmietany 18%
1 czubata łyżka cukru pudru
1 czubata łyżka masła
2 łyżki dobrej, czystej wódki

olej rzepakowy
cukier puder do posypania

Wszystkie składniki mieszamy, zagniatamy ciasto.
Ciasto zagniatał z wielką estymą mój starszy syn. Zagniatał je "do środka", wtłaczając powietrze w ciasto. Czas - długo... tyle, ile trwają "Fakty" na TVN. ;-)
No a potem, to tradycyjnie: wałkowanie, wycinanie zgrabnych pasków z nacięciem pośrodku, przekładanie i smażenie na złoto.
A potem - na ręcznik papierowy, na talerz, posypać cukrem pudrem.
To długie zagniatanie, zamiast bicie biednego ciasta wałkiem sprawiło, że po pierwsze było cicho :-)) a poza tym, faworki były bardzo, bardzo kruche. 

 
 

Bardzo krótka notatka o moim rozdaniu

Minęły trzy dni od ponownego losowania osoby, do której powędrują cukierasy. Wygrała - Wildflower. Niestety, nie zgłosiła się... . 
Nie będę przeprowadzać trzeciego losowania.
Szalik, książka i przydasie wędrują do pierwszej zwyciężczyni candy.

A Wam wszystkim jeszcze raz bardzo dziękuję za udział w zabawie. ;-)

środa, 6 lutego 2013

Jak w kalejdoskopie - czyli nowe losowanie rozdania rocznicowego :-)

Dzisiaj dostałam maila, że dotychczasowa zwyciężczyni mojego rozdania rocznicowego, Asiulda13, rezygnuje z wygranego szaliczka... .

Dlatego też zaraz zapędziłam młodszego syna, aby przez chwilę był "sierotką".

Wszystkie karteczki z umieszczonymi nań danymi osób biorących udział w grze umieściłam w maszynie losującej, 
"sierotka" zamknął oczy i...


wylosował:



Ogłaszam, że zwyciężczynią mojego powtórnego losowania rozdania rocznicowego jest:
WILDFLOWER

Zwyciężczyni gratuluję i czekam 3 dni na skontaktowanie się ze mną i podanie adresu do wysyłki cukierasów, na adres mailowy: bloghanki@gmail.com

Wszystkim Uczestnikom rozdania jeszcze raz bardzo dziękuję za udział.
I, nie zrażona niepowodzeniami i odrzuceniem mojego szaliczka, szykuję następne, wiosenne rozdanie, na które już Was serdecznie zapraszam :-)

Prawie wiosna...

W moim pobliskim lesie zaczyna panować aura iście przedwiosenna... :-) Wprawdzie ścieżki są zamarznięte i pokryte cieniutką warstwą śniegu, który napadał ostatniej nocy, ale drzewa już zdjęły piękne, białe czapy i wystawiają nieśmiało gałęzie ku pierwszym, cieplejszym promieniom słońca.
Tak mi się nieco poetycko zrobiło... zobaczcie sami...



 

wtorek, 5 lutego 2013

O moim rozdaniu rocznicowym jeszcze raz - ważne

Przede wszystkim dziękuję Wam za pomoc w rozwiązaniu kłopotliwej sytuacji niezgłoszenia się po nagrodę zwyciężczyni.

I tak, dzisiaj mija czwarty dzień od ogłoszenia wyników rozdania rocznicowego.

Na podanie adresu do wysyłki przez zwyciężczynię ASIULDA 13 czekam jeszcze dwa dni, t.j. do 7 lutego br., do końca dnia.

Jeśli nie dostanę stosownej informacji, w piątek, 8 lutego przeprowadzę ponowne losowanie. 

Ufffff. :-)  

A skoro już mam głos :-) to przedstawię Wam mój najnowszy "wyrób" szydełkowy - zakładka do książki, wyrób autorski, wymyślony w zimny, chlipiący (nie ja chlipałam, a deszcz za oknem) zimowy wieczór:



 

poniedziałek, 4 lutego 2013

O candy - proszę o pomoc...

Dzisiaj mija trzeci dzień od ogłoszenia wyników mojego rocznicowego rozdania.
Zwyciężczyni, mimo że napisałam zaraz po ogłoszeniu wyników do Niej maila, do tej pory nie zgłosiła się, nie podała mi adresu do wysyłki cukierasów.
I co ja mam teraz zrobić?
Wiem, że zwyczajowo przeprowadza się ponowne losowanie.
Ale... po jakim czasie od ogłoszenia wyników?
Bardzo proszę Osoby, które mają w tej mierze doświadczenie, o pomoc. :-)
 

piątek, 1 lutego 2013

Wyniki rozdania rocznicowego :-))

Muszę się Wam przyznać do czegoś... bałam się, że nikt nie zgłosi się do zabawy... . Pierwszego dnia, kiedy ogłosiłam moje pierwsze w życiu rozdanie, nikt nie napisał komentarza, nikt nie wyraził chęci na wzięcie udziału w losowaniu... . Byłam... zdruzgotana... .
Do rozdania rocznicowego zgłosiło się 38 osób. :-)

 Wszystkie karteczki z imionami bądź nickami uczestników zostały umieszczone w maszynie losującej...


 Maszyna poszła w ruch... "sierotką" był mój starszy syn, oczy zamknął - uwierzcie mi na słowo...



 i wylosował:



W dzisiejszym losowaniu szalik w kolorach pszczółkowych, psi kryminał oraz nieco słodyczy i trochę przydasi kosmetycznych trzymuje:

ASIULDA 13

Zwyciężczyni gratuluję i proszę o podanie adresu do wysyłki na mój adres mailowy: bloghanki@gmail.com

A wszystkim Uczestnikom mojego rozdania rocznicowego bardzo, bardzo dziękuję za udział i... bądźcie czujni :-) bo... mnie bardzo się ta zabawa spodobała i już obmyślam następne candy... :-)

czwartek, 31 stycznia 2013

Karnawałowe przestrogi

Karnawał trwa. Sezon balowy w pełni, czas spotkań towarzyskich... kiedyś zwanych "prywatkami", teraz - "domówkami".
I mimo, że kryzys panuje, rodacy i rodaczki zawsze wyskrobią trochę grosza na zabawę. 
Kiedy już "ten" moment się zbliża, że do wyjścia pozostało niewiele czasu, kreacja wisi w szafie przygotowana do włożenia, każda kobieta zastanawia się, co jeszcze zrobić, aby wyglądać piękniej... .
I zaczyna się... wymyślanie... 
Stop. 
Dzisiaj podam Wam kilka przestróg - czego nie należy robić przed Wielkim Wyjściem:
Przede wszystkim - oczyszczanie twarzy. 
Biegniemy szybko do kosmetyczki na zabieg oczyszczający, wychodzimy po dwóch godzinach i... siłą rzeczy... wyglądamy jak upiór wymęczony. Skóra potrzebuje czasu, aby odpocząć po tych "torturach"... . Dlatego co najmniej siedem dni przed planowaną imprezą zafundujmy sobie taką przyjemność. Bo nawet najlepszy make up kryjący nie zamaskuje choćby opuchnięć okolic dręczonych przez naszą kosmetyczkę.
Włosy...
Zostały cztery godziny do wyjścia... może zmienić kolor...?
A jeśli kolor nie wyjdzie nam taki, o jakim marzyłyśmy? A co gorsza, włosy nabiorą koloru zielonego, albo fioletowego, albo różowego albo....?
Nie eksperymentujmy z farbami tuż przed... . Jeśli koniecznie chcemy zmienić kolor i koniecznie w domu - zróbmy to tak, abyśmy miały czas, w razie "katastrofy", na poprawkę. Najlepiej u fryzjera. Zaufanego. Który zna nasze włosy, wie doskonale czego oczekujemy i... doradzi nam, co z tym fantem zrobić.
Opalanie...
Taka jakaś jestem blada... Może solarium? Albo opalanie natryskowe? No, nie w dniu wyjścia... . Solarium - tu narażę się pewnie wielu paniom... ja w ogóle nie jetem zwolenniczką tych żywych trumien... przepraszam... tylko wysuszają skórę, przez te seanse skóra szybciej się starzeje.... no, ale jak już się uparłaś koniecznie, to... zacznij się opalać miesiąc przed balem. A jeśli zdecydowałabyś się na opalanie natryskowe - to zrób to co najmniej trzy dni przed wyjściem. Wtedy uzyskasz lepszą, pełniejszą barwę skóry i... zdążysz usunąć ewentualne przebarwienia.
Kosmetyki...
Dostałaś "cudowny" krem do twarzy, przeciwzmarszczkowy? Akurat dwa dni przed balem... . Czy jesteś aby pewna, że w ciągu dwóch dni zmarszczki znikną jak za dotknięciem różdżki? Czy ten krem na pewno nie zawiera składników, które mogą uczulić Twoją delikatną skórę? Przed Wielkim Wyjściem stosuj tylko kosmetyki (zarówno do twarzy jak i do ciała), które dobrze znasz i wiesz, że po ich zastosowaniu nie będziesz miała żadnych niemiłych niespodzianek... .
 
Jesteśmy już po peelingach (o których nie piszę, ale to przecież wiadomo, że peeling ciała - delikatny - można stosować nawet tuż przed...), nasze ciało jest opalone, włosy lśnią i fryzura jest gotowa, twarz przygotowana do zrobienia make up... .
Makijaż...
Nie eksperymentuj... . Jeśli nigdy nie robiłaś samodzielnie smokie eye, to nie próbuj go robić godzinę przed wyjściem... . Jeśli dotychczas używałaś eyeliner'a to użyj go i teraz, nie wymyślaj "na gorąco" nowych makijaży. Bo jeśli Ci się nie uda, będziesz musiała go zmyć. A kilkukrotne zmywanie tylko podrażni Twoją skórę, która stanie się zaczerwieniona i opuchnięta.
A kiedy już jesteś piękna, stoisz przed lustrem, zadowolona z efektu końcowego... uśmiechnij się do swojego odbicia, puść oczko, poślij buziaka i... baw się szampańsko... :-)

 

sobota, 26 stycznia 2013

Jeszcze raz wyróżniona...

Dostałam wyróżnienie. :-)
Tym razem od Ani . Aniu, dziękuję bardzo... :-)

 

Ponieważ o zasadach przyznawania nagrody pisałam przy okazji poprzednich nominacji, pozwolicie, że tym razem je pominę.

Na tę nagrodę, Bloga Niezwykłego zasługują, moim zdaniem wszystkie blogi. 
Poprzednim razem z ogromnymi rozterkami nominowałam 11 blogów do nagrody. Mam nadzieję, że tym razem oszczędzicie mi tego :-) 

Przypominam o moim rozdaniu rocznicowym klik
Zostało już tylko kilka dni do losowania :-)


Kolejny spacer czyli inna strona lasu

Znowu pozanudzam Was trochę moimi zdjęciami... .
Wczoraj było mroźnie, słonecznie i ponieważ było bezwietrznie, co rzadko się zdarza w moich szerokościach geograficznych, postanowiliśmy z Lepszą Połową pospacerować trochę po lesie. To znaczy Lepsza Połowa szła szybkim marszem, a ja truchtem biegłam za nim... .
Ale, udało mi się uchwycić parę zimowych scen leśnych w kadrze. Poetycko powiedziane, chociaż jakość zdjęć zapewne pozostawia wiele do życzenia, wszak robione moich ulubionym telefonem komórkowym.
Zresztą, oceńcie sami....





  

czwartek, 24 stycznia 2013

Kolejny etap Konkursu Blog Roku 2012 - głosowanie

Do tegorocznego konkursu zgłoszono 4010 blogów, w mojej kategorii "Ja i moje życie" - 556.

Teraz wszystko zależy od Was - od moich Czytelników kurzych bazgrołków.

Dzisiaj, 24 stycznia 2013 o godzinie 15.00 rozpoczął się drugi etap Konkursu Blog Roku 2012
Czyli - głosowanie na ulubiony blog.

Jeśli lubisz czytać kurze bazgrołki i uważasz, że powinnam zawalczyć o nagrodę Bloga Roku 2012

wyślij SMS na nr. 7122

w treści podając tylko mój nr bloga: 

A00165

(bez spacji, uwaga: po A są dwa zera)
 koszt SMS - 1,23,- PLN brutto

Głosować można do 31 stycznia 2013 r. 
 do godziny 12.00.

Dochód z SMS zostanie przekazany na integracyjno-rehabilitacyjne obozy dla dzieci z ubogich rodzin i dzieci niepełnosprawnych.

Za każdy SMS - dziękuję :-)