poniedziałek, 22 grudnia 2014

Boże Narodzenie 2014

Drodzy moi Czytelnicy,

Życzę Wam 
Świąt Bożego Narodzenia 
spokojnych, radosnych, 
spędzonych w gronie najbliższych.



sobota, 20 grudnia 2014

Colorful Media - English Matters - tym razem Fashion i Men Only.

O Wydawnictwie Colorful Media pisałam tu: klik.

Dzisiaj przedstawiam dwa magazyny - wydanie specjalne: 
English Matters -  Fashion (nr 9/2014) oraz
English Matters - Men Only (nr 12/2015).




English Matters - Fashion, a w nim:

Milan the Navel of Fashion - o Mediolanie, stolicy mody,

Louis Vuitton - Travel do luxury - o słynnych małych, paryskich kufrach stworzonych w 1854 roku, chociaż nie tylko,

British Fashion: Iconic Figures - Londyn zaliczany był do tych, którzy dyktują modę. Czy tak jest nadal?,

Victorian Fashion Victims - czasy wiktoriańskie i moda,

Top-Fashion Blogs - o najbardziej wpływowych blogach modowych,

Fashion Mistress - o Polkach, które podbiły światowe wybiegi,

Dressing Green - o modzie inaczej czyli "moda zrównoważona",

Green Bag Lady - wywiad z Teresą VanHatten-Granath z Denver i o jej eko-torbach,

Clothing Sweatshops: Can We Finally Sew it Up? - o zakładach wyzyskujących siłę roboczą, 

Justin on Men's Armour - analiza jednej z piosenek Justin'a Timberlake'a,

Wacky, Tacky or Hot? - Fashion Redefined - o modzie i naszych wyborach.




English Matters - Men Only, a w nim:

Technology:

Application is a Man's Best Friend - muzyka, fintess, język, praca, gotowanie i rozrywka - co mają wspólnego? O aplikacji w telefonie...,

Humble Abode? - the House of Bill Gates - o skromnym człowieku, który daleko zaszedł,

Naked Truth:

Food of Love - "przez żołądek do serca", ale jak?...,

Naughty, Naughtier, Th Naughtiest - o bardzo niegrzecznych chłopcach,

The Pirelli Calendar - Iconic or Tyre-d? - cała prawda o najsłynniejszym kalendarzu,

Style:

Watching the Wrist - o słynnych i wciąż najmodniejszych zegarkach,

Career:

Superior Girl - o bossach w spódnicy,

Travel:

Trentino - Alto Adige - Men's Retreat - o słynnym regionie w Dolomitach,

Leisure:

Hitting the Books- o lekturach obowiązkowych,

Gyming it! - o siłowni... z umiarem, 

Speed:

Yes for Wings, no for Wimps - the X Games - sport ma coraz więcej zwolenników... i co z tego wynika... .



Jak zwykle w magazynach Wydawnictwa Colorful Media, każdy znajdzie coś dla siebie. Polecam :-)

  

środa, 17 grudnia 2014

Pożegnanie...




To tylko pies, tak mówisz
Tylko pies
A ja Ci powiem
Że pies to czasem więcej jest
niż człowiek
On nie ma duszy, mówisz
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe.
Maleńka dusza, wielki człowiek.
Psia dusza się nie mieści w psie.
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie
A kiedy się pożegnać trzeba
I psu czas iść do psiego nieba
To niedaleko pies wyrusza
Przecież przy Tobie jest psie niebo
Z Tobą zostaje jego dusza.


/B.Borzymowska/


sobota, 13 grudnia 2014

Colorful Media - English Matters nr nr 48/2014, 49/2014 oraz Deutsch aktuell nr 67/2014

Dzisiaj będzie długi wpis. Trzy zaległe magazyny Wydawnictwa Colorful Media, o którym pisałam tutaj: klik .


English matters 48/2014 wrzesień-październik: 


A w nim:

This and that

Specific language impairment czyli o spcyficznych zaburzeniach językowych i... nie tylko,

People and lifestyle

Out of this world - Bruno Mars - kiedy jesteś młody, wszystko wydaje się być w zasięgu ręki, ale kiedy dorastasz, okazuje się, że spełnianie swoich marzeń jest dużo trudniejsze, 

The Gift of Thrift - o kryzysie ekonomicznym i jego skutkach, czyli zamianie mieszkań na mniejsze, kupowaniu w dyskontach oraz second-hand'ach choć nie tylko,

More than shoes - o bardzo zmysłowych pantoflach czyli o szpilkach, 

Culture:

The Secret of Immortality - Hanzel Jons o twórczości Jane Austin,

Language:

A Battle of Words - tytuł Wojna na słowa mówi sam za siebie,

Technology:

Enginering: Bridging the Gap - English Matters przygląda się inżynierii szeroko pojętej,

Travel:

Bath - Bogata historia i łatwy dojazd to nie jedyne powody, dla których Brytyjczycy odwiedzają Bath,

Conversation Matters:

Looking for a flat - rozmowa, do której naprawdę potrzebny jest słownik :-)

Leisure:

Zumba Fitness Craze - O zumbie dla każdego. Proste. 


English matters 49/2014 listopad/grudzień:


A w nim:

This and That:

Spoof Horoscope - parodia horoskopu dla każdego znaku zodiaku,

Code Cracker - o nowym filmie, łamaczu kodów,

Tautology - czyli masło maślane,

People and Lifestyle:

The Meteoric Rise of Benedict Cumberbatch - o popularnym programie BBC Sherlock i jego gwieździe, 

Elementary, My Dear Watson! - kontynuujemy temat Sherlocka Holmes'a,

Destination: America - Co oznacza słowo "Ameryka", kto jest najsławniejszym Amerykaninem oraz odpowiedzi na wiele innych pytań,

Culture:

Vlogging it out - nie tak dawno blogi rządziły przestrzenią internetowa, a jak jest  teraz?

Retirement UK: Building a Nest Egg - Ken Briggs, weteran D-Day i dlaczego właśnie o nim jest głośno, 

Language:

To Coin a Phrase - Co mają wspólnego Dickens i Shakespeare? Napisali książki. Ale oprócz tego...

Technology:

Drones - a Melody of the Future? - o bezzałogowych latających statkach powietrznych,

Travel:

The Melting Pot of Beijing - o barwnym, kolorowym tyglu kultur czyli o Pekinie,

Conversation Matters:

Telephoning in English - jedno jest pewne: rozmowa przez telefon nie jest prosta,

Leisure:

Let's Get Movin': gimnastyka, gimnastyka.



Deutsch aktuell nr 67/2014 listopad-grudzień:




A w nim:

In der Kürze liegt die Würze:

O mailach w Niemczech, o dowcipach i ich brzmieniu, o Siemensie i w końcu o Eurovision Song Contest w 2015 roku,

Film Buch CD:

O filmie Hin und weg czyli o podróży zycia,
O książce Die Landersammlerin i podróżach ale nieco inaczej, 
O płycie Trümmer czyli niech żyje kultura młodzieżowa,

Wortschatz:

tym razem Olga i Stefan zabierają nas do ruin starego zamczyska,

Leute:

Till Schweiger - der erfolgreichste Filmemacher aus Deutschalnd - i sam tytuł mówi za siebie, o Till Schweiger, filmowcu, który odnosi ogromne sukcesy,

Kultur:

St.Martin - wer war das? - o Świętym Marcinie i jego świecie,

Gesellschaft:

Mit dem Fahrrad unterwegs in Deutschland - czyli rowerem też można zwiedzić Niemcy,

Deutschland - was guckst du? - o oglądaniu TV i pokoleniach,

Gib AIDS keine Chance! - o walce z AIDS,

Actuell:

Surfen bis der Chef kommt - serfowanie w internecie w godzinach pracy? 

Sport:

Warum wurde Deutschland zum vierten Mal Fuss ball-Weltmeister? - o mistrzach świata po raz czwarty,

Kuche:

Flaumige Klassiker - o "puchatym" jedzeniu, czyli kluski na parze, drożdżówki i inne,

Reise:

Winterzit: Spass im Schnee - dokąd na narty.



Jak zwykle magazyny mają bardzo ciekawą tematykę, bogate słownictwo, mnóstwo ciekawostek. Polecam. 


piątek, 21 listopada 2014

Colorful Books - Body language, Small talk

O Wydawnictwie Colorful Media oraz o  Colorful Books pisałam już tu: klik 

A dzisiaj - kolejne dwa kieszonkowe poradniki biznesowe.

Jako pierwszy przedstawiam - Body language. Czyli mowa ciała. 

Welcome to another part of BEM’s series of language guides!
It’s with great pleasure that we present to you our list of
vocabulary concerning non-verbal communication.

Poradnik zawiera listę słówek określających mowę naszego ciała.

Dla przykładu:

to blow sb a kiss - to send sb a kiss making a gesture with the hand - wysłać komuś całusa (gestem).

Przydatny słownik dla uczących się angielskiego na wszystkich poziomach nauczania. Polecam. 



Drugi poradnik - Small talk. Czyli pogawędki.

Welcome to our newest portable language
guide. In this edition we become virtual
chatterboxes.
Small talk is probably the most common
type of conversation /.../

Poradnik w języku angielskim zawiera między innymi odpowiedzi na pytania: czemu służy small talk, kiedy, gdzie i o czym gawędzić.

Odpowiedzi na te pytania zawierają również słownik angielsko-polski trudniejszych słów i wyrażeń.

Przystępnie napisany, polecam nie tylko tym, którzy prowadzą small talk, ale wszystkim, którzy uczą się języka angielskiego.





sobota, 15 listopada 2014

Jedz chałwę na zdrowie...

W latach siermiężnej Polski kupić chałwę było na prawdę ciężko. Jedynie w delikatesach, Pewexach czy na ekskluzywnych bazarach (jak na przykład Polna w Warszawie) czasami bywały.
Moja ukochana mama uwielbiała chałwę. Polubiłam i ja... .




Produkcja chałwy sięga czasów starożytnego Babilonu. Dużo później trafiła do Europy, a w Polsce produkowana jest od lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Głównym składnikiem tego przysmaku są nasiona sezamu. Choć można go robić również i z innych nasion: słonecznika, maku lub orzechów.

Okazuje się, że chałwa... ma mniej kalorii niż... czekolada!
Wskazana jest przede wszystkim dla tych, którzy przechodzili wyniszczające organizm kuracje. 
Zawiera witaminę E, która to witamina chroni przed uszkodzeniem tkanki zaatakowane wolnymi rodnikami.
Ponadto witamina E wzmaga energię.

Podobno dieta chałwowa pomaga w odchudzaniu - w ciągu trzech dni można stracić całe trzy kilogramy... . Nie próbowałam, a tę rewelację wyczytałam gdzieś w internecie... .

Ale, uwaga: niektórzy producenci dodają do chałwy korzeń mydlnicy, który jest... trujący. Ów korzeń zawiera trujące saponiny.

Dlatego chałwę lepiej zrobić w domu. Potrzebne są do tego uprażone nasiona sezamu, które należy rozgnieść na miazgę. Potem dodać miód, bakalie, uformować pożądany kształt i odstawić na kilka godzin do lodówki. 


sobota, 8 listopada 2014

Colorful Books - Busy businessman's coockbook

O Wydawnictwie Colorful Media oraz o Jego Colorful Books pisałam już tu: klik .

Dzisiaj przedstawiam Kieszonkowy poradnik biznesowo-językowy w opracowaniu Bartosza Zieleźnika zatytułowany Busy businessman's cookbook.

Welcome to BEM’s guide to… cooking.
Before you burst into laughter, ask yourself
how many times have you found
yourself ordering pizza for lunch, simply
because you had no idea what to cook. 

Poradnik idealny dla zapracowanych. Można w nim znaleźć całe mnóstwo różnych pysznych dań, które można przygotować w niedługim czasie. Poradnik jest w języku angielskim

Trudniejsze słówka są podkreślone, a pod każdym przepisem znajduje się słowniczek.

12 naprawdę pysznych potraw w kieszonkowej książce kucharskiej dla zapracowanych. Polecam.



poniedziałek, 6 października 2014

Colorflul Books - Sztuka negocjacji w rodzinie

O Wydawnictwie Colorful Media oraz o czasopismach językowych i ebookach - pisałam już wcześniej.

Dzisiaj przedstawiam bardzo, moim zdaniem, przydatny poradnik Małgorzaty Floraszek Sztuka negocjacji w rodzinie.

Rodzina to miejsce, w którym nieustannie dochodzi do dialogu. W gronie najbliższych rozmawiamy na każdy temat. Nic dziwnego, jest to bowiem środowisko wzajemnego zaufania. Bez względu na to, ilu członków liczy ta podstawowa komórka społeczna oraz z ilu pokoleń się składa, stanowi zbiór osób wiedzących o sobie niemal wszystko. W gronie rodzinnym jesteśmy, jacy jesteśmy i miewamy mniej zahamowań.

Wykorzystując proces wspólnego decydowania czy rozwiązywania sporów na podstawie określonych zasad, przeprowadzamy negocjacje. Robimy tak, aby ułatwić sobie życie i trwać w dobrych relacjach.

Autorka przedstawia nam przede wszystkim istotę negocjacji oraz elementy negocjacji rodzinnych. 

Po czym zajmuje się strategiami negocjacyjnymi. I tak wyjaśnia nam w bardzo przystępny sposób czym są strategia unikania, dostosowania, rywalizacji, kompromisu i... jakże ważnej współpracy.

O tym, czym jest konflikt oraz jego typologię można poznać właśnie dzięki poradnikowi.

Aż w końcu dochodzimy do odpowiedzi na pytanie: jak unikać konfliktów?

W podsumowaniu Autorka pisze o umiejętnościach wspierających negocjacje rodzinne.

Bardzo rzeczowy poradnik dla... praktycznie każdej rodziny. Bo kto mi wskaże rodzinę, w której nie ma konfliktów... :-)




środa, 1 października 2014

Wpis bardzo śliwkowy...

Bardzo się zaśliwkowałam... .
Sezon na śliwki, a w szczególności na węgierki już pomału dobiega końca. Wykorzystałam go jednak, zdążyłam. 
W tym roku węgierki - w każdym razie w mojej okolicy - miały cenę tak "sympatyczną", że kupiłam ich sporo i przetworzyłam.

Dżem - konfitura i śliwki w occie.

10 kg śliwek. Najpierw zabrałam się za przygotowanie śliwek na konfiturę.

5 kg śliwek umyłam i wypestkowałam.




Byle jak. I... do gara...




3 kg śliwek, które miały być zrobione w occie - nacinałam nożem...




i ostrożnie usuwałam pestki, po czym ciasno ułożyłam w słoikach. Do każdego słoika wrzuciłam jeden goździk.




Zabrałam się za smażenie konfitury...




Najpierw na bardzo dużym "ogniu", przez cały czas mieszając, aż do momentu, kiedy śliwki puściły sok.

Dodałam cukier - niezbyt dużo, bo nie lubimy słodkich konfitur - półtorej szklanki. Dodałam trochę (około pół łyżeczki) cynamonu (mielonego) - dla "podkręcenia" smaku.

Zmniejszyłam "ogień" i smażyłam śliwki dwie godziny, co chwilę podchodząc i mieszając od dna. Trzeba pamiętać, że konfitura po godzinie zaczyna przywierać... .




A potem... napełniłam przygotowane wcześniej, umyte i wyparzone słoiki, szybko zakręciłam i postawiłam do góry dnem do wystygnięcia - ja zostawiłam je na całą noc.

W międzyczasie, kiedy konfitury się smażyły, zagotowałam zalewę do śliwek:
2 szklanki wody, 
1/2 szklanki octu,
1/2 szklanki cukru.




W takich proporcjach (ja je podwoiłam - na trzy kg śliwek), zalewę zagotowałam i gorącą wlałam do słoików. Słoiki również szybko zakręciłam i również postawiłam do góry dnem do dnia następnego.




Kupiłam 10 kg śliwek, z pięciu zrobiłam konfiturę, z trzech - śliwki w occie. Zapytacie, a co z dwoma kilogramami?

Jeden kilogram przeznaczyłam na... próbną nalewkę. Dlaczego próbną? Bo nigdy takiej ze śliwek nie robiłam... . 

Kilogram śliwek oczywiście wypestkowanych wrzuciłam do dużego słoja (tego, który już znacie z moich poprzednich nalewek) i zasypałam pełną szklanką cukru. Zostawiłam na dwa dni, aby cukier zupełnie się rozpuścił.

Po tym czasie zalałam jednym litrem wódki. Bo to ma być taka... lekka naleweczka... dla pań... :-)

Słoik owinęłam folią aluminiową, aby nie dochodziło światło - mam nadzieję, że nalewka będzie miała piękny, "denaturatowy" kolor :-) 
Codziennie, dwa razy dziennie delikatnie mieszam drewnianą łyżką.
I niech się przegryza. Już stoi tydzień... może jeszcze jeden postoi... :-)

Zdjęć nalewki nie mam, ale jak już będzie gotowa, na pewno ją obfotografuję. 

Został jeszcze jeden kilogram śliwek... . Został wchłonięty przez moją rodzinę. Bo przecież węgierki to najlepsze śliwki... :-))


poniedziałek, 22 września 2014

Colorful Books - Salon kosmetyczny

O Wydawnictwie Colorful Media oraz o tym, że oprócz czasopism językowych, posiada ebooki już pisałam. 

Jeśli ktoś ma zamiar założyć własny salon kosmetyczny powinien zapoznać się z przewodnikiem Salon kosmetyczny.

Sprawdzimy, jak duży jest rynek upiększania ciała i poprawy kondycji ducha. Przedstawimy warunki, jakie będzie musiał spełnić chcący wejść na rynek salon kosmetyczny, wskażemy niezbędne wyposażenie oraz przedstawimy różne aspekty prowadzenia tej działalności. 

I tak najpierw należy zapoznać się z charakterystyką rynku oraz z konkurencją. 
Potem przychodzi wybór kadry - co może być nie lada problemem. Nareszcie - plan marketingowy. Krok po kroku przewodnik pomoże w jego utworzeniu. 

Niezmiernie ważna jest lokalizacja salonu. Na co należy zwrócić szczególną uwagę? "Salon kosmetyczny" podpowiada... . Plan techniczny - niezbędny przy zakładaniu własnej inwestycji. 

A kiedy już jest ten wymarzony lokal, wszystkie "papierkowe" problemy rozwiązane, należy zastanowić się nad... wyposażeniem. I tu również z pomocą przychodzi przewodnik.

Na koniec możemy przeczytać o szansach, zagrożeniach, słabych i mocnych stronach przedsięwzięcia. 

Bardzo przydatny przewodnik dla tych, którzy marzą o własnym salonie kosmetycznym. Polecam. 




sobota, 20 września 2014

Miało być zupełnie inaczej... czyli wpis ku przestrodze...

Warkocz ścięty. Nie, nie żałuję... . W końcu włosy odrosną.
Ten wpis potraktujcie moi Drodzy Czytelnicy... jak przestrogę... . Nie zawsze to, co najdroższe, jest... najlepsze... .

Nie wiem, co spowodowało nadmierne wypadanie włosów. Fakt jest faktem, że z pięknego końskiego ogona został... mysi chwościk. 

Zawsze twierdziłam, że im dłuższe włosy, tym bardziej wypielęgnowane powinny być. A tu... długie, puszące się, przesuszone, cienkie, ledwo co kręcące się pióra. Decyzja. Ścinam.

Zadzwoniłam do salonu A., w którym już kilka razy byłam. U pani, nazwijmy ją - Elą. Pani Eli nie ma, najbliższy wolny termin taki, aby i pani Eli i mnie pasował - za dziesięć dni.

Nie, nie będę czekać z obcięciem tyle dni. Jeszcze się rozmyślę... .

Moje młodsze dziecko pracuje w galerii. Nie galerii sztuki, a... w takim dużym budynku, w którym są sklepy i usługi wszelakie. Jest tam też i salon fryzjerski. Dziecko mnie namówiło... .

Zadzwoniłam. Po chwili byłam umówiona na dzień następny ze specjalistką i najlepszą fryzjerką w salonie panią - nazwijmy ją - Julitą. 

Nie byłabym sobą, gdybym nie zajrzała do starego, dobrego wujka G., aby sprawdzić co sądzi o salonie i o pani Julicie.
Salon w galerii to jeden z kilku, które są w okolicy. Ą i ę, wspaniały salon, cudowni fryzjerzy i... ceny też cudowne... . Nic to. Zaryzykuję. Opinie o pani Julicie też są przyzwoite - nie jest ich dużo, ale dwie, trzy... . Powinno wystarczyć... .

W nocy nie mogłam spać. Nerwy. Przed fryzjerem? Śmieszne? No, może śmieszne... . To chyba jednak był... ten szósty zmysł... .

Nie bacząc na przestrogi mojego Anioła Stróża, który prawdopodobnie dawał mi znaki przez całą noc - pojechałam do galerii. Znalazłam salon fryzjerski, który w nazwie ma imiona wcale nie polskiego pochodzenia. Za przeszklonymi drzwiami zobaczyłam... tłum ludzi, którzy nerwowo przechadzali się... . Na niezbyt dużym "terytorium" - osiem stanowisk... . No, fajnie... . Ale... w miarę czysto jest... a to już jest jakiś plus. Weszłam.

Podeszłam do recepcji. Tam, za wysokim kontuarem - trzy panie i jeden pan. Do kogo się zwrócić? Czekam. Zauważyli mnie w końcu, przerwali rozmowę i z przyklejonym uśmiechem standardowo zapytali w czym mogą mi pomóc. Mówię, że jestem umówiona na godzinę... z panią Julitą. I w tym momencie, jak z pod ziemi wyrosła przede mną sama pani Julita. Przywitanie było bardzo miłe, usiadłam na wskazanym fotelu.

Oszczędzę Wam naszego dialogu i ustaleń. Finalnie miało być: ścięcie około 25 cm włosów, na długość do ramion (moje włosy są kręcone, im są krótsze tym bardziej się kręcą - przy długości do ramion po wysuszeniu będą... do końca ucha czyli tak mniej więcej długości do żuchwy), lekkie wycieniowane, aby uniknąć efektu "sfinksa". 
A potem - farba - w kolorze... zobaczymy.

Pani Julita umyła mi włosy i zaczęła je ścinać. Tłum cały czas wzrastał, hałas, szum, nerwowa atmosfera zaczęła i mnie się udzielać. 
Nagle pani Julita stwierdziła, że dokończy ścinanie włosów nożem chińskim. Że ona ma uprawnienia, bo była na szkoleniu, że klientki przychodząc do tego salonu chcą tylko u niej mieć obcięte włosy ze względu właśnie na ten nóż... a tylko ona w całym salonie (a fryzjerów tam jest... od metra....) ma uprawnienia do tego chińskiego... .
No, jeśli ona tak mówi... chyba mogę mieć zaufanie... .
Nóż wyglądał trochę jak brzytwa (tu po moich plecach przeleciały niemiłe dreszcze...), tylko ostrze ma na stałe scalone z rękojeścią. Zaczęła ciachać... . Od połowy długości włosów do końca... .

Potem suszenie, raz, raz, szybciutko... a potem farba... . Mycie standardowe. Po czym pani Julita suszyła mi włosy suszarką z dyfuzorem. Myślałam, że mi głowę urwie, tak mocno i... powiedzmy mało delikatnie... tym dyfuzorem operowała. Całą masę jakiś mazideł mi ponakładała na włosy i... już. 

W międzyczasie jeszcze zrobiła mi hennę na brwi. Brewki wyregulowała. 

Wierzcie mi albo i nie, nieco zdenerwowana i... jakaś taka "podminowana" wyszłam, ale... w gruncie rzeczy... dosyć zadowolona.

Koszmar zaczął się wieczorem. 

Mam w zwyczaju rozczesywanie włosów przed spaniem. Ot, takie... spaczenie. Lubię po całym dniu wyczesać kurz, a poza tym... to dla zdrowia i lepszej kondycji cienkich, kręconych włosów.
I tego wieczoru również chciałam potraktować moje włosy kilkoma ruchami szczotki. Zaczęłam od grzebienia. Takiego... z szeroko rozstawionymi zębami. A gdzie tam... grzebień w ogóle nie chciał wejść w... tę breję zbitą, tłustą, twardą... .

Bez zastanowienia poszłam do łazienki, głowę pod kran... szampon... odżywka... . Rozczesałam włosy, zostawiłam, aby wyschły same.

I tu zaczyna się mój koszmar... . Włosy zamiast układać się wysychając w piękne loki - sterczą. Dosłownie. I im bardziej były suche, tym bardziej sterczały... .

Kolejna noc nieprzespana. Tym razem - przepłakana. Rano podjęłam decyzję: nie pójdę do tego salonu już nigdy więcej. Za dużo stresu... . I tak pieniędzy (250,- PLN) mi nie zwrócą... . Do pani Julity straciłam zaufanie jeszcze... zanim je zyskałam... . 

Zadzwoniłam do "mojego starego" salonu. Wiem, wiem że pani Eli nie ma. Przypomniała mi się inna fryzjerka, którą kilka razy widziałam "w akcji"... . A czy jest pani... nazwijmy ją... Dorota? Jest. Dzisiaj przyjmuje. Cudownie... .

Dwie godziny później siedziałam na fotelu w salonie A., pani Dorota z troską pochylała się nade mną delikatnie ujmując moje sterczące pióra i z wielkim przerażeniem kiwała głową. Zapytała tylko:
- Kto pani to zrobił...?
Nożem chińskim traktować można włosy grube. Tylko.
Teraz... nic z tym już nie można zrobić... . Tylko... ściąć. 
Ściąć włosy... o połowę długości, jaka została... po ścięciu 25 cm mojego mysiego chwościka.

Ścięła. Kiedy bardzo delikatnie suszyła moje włosy suszarką z dyfuzorem, z pod jej palców ukazywały się coraz piękniejsze loki, które w zachwycie i jakby... ze zdziwieniem... kręciły się na wszystkie możliwe strony... . 

Jeśli dobrnęliście do końca tego długiego wpisu - bardzo dziękuję. Teraz chciałabym przestrzec przed oddawaniem się pod nożyczki/noże chińskie/brzytwy oraz innego rodzaju golarki fryzjerom, których się nie zna. I wcale to, że za "usługę" zapłacimy co najmniej dwukrotnie więcej, niż w innym salonie, nie jest gwarancją na dobrze wykonaną "robotę".

Brwi po dwóch dniach - znowu były wyblakłe, po hennie, która miała być genialna i trzymać się co najmniej miesiąc - nie było śladu... .

Za "poprawkę", a właściwie za ponowne ścięcie włosów i doprowadzenie ich do ładu, u pani Doroty zapłaciłam... 35,-. 
Gdybym przyszła od razu - za usługę farby, cięcia oraz czesania zapłaciłabym około... 130,-. 

Tu muszę jeszcze dodać, że... po powrocie od pani Doroty zadzwoniłam do tego okropnego salonu do pani Julity. Żeby ją jednak pouczyć, aby nie traktowała nożem chińskim cienkich, kręconych włosów.
Pani Julita bardzo żałowała, że nie przyjechałam do niej, bo w ramach gwarancji poprawiłaby mi fryzurę... . Nie, dziękuję... powiedziałam, że straciłam do niej zaufanie, a w salonie nie czułam się komfortowo ze względu na... jazgot i tłok, jak tam panował.
I tu pani Julita zaproponowała mi, abym w dogodnym dla mnie terminie przyjechała do salonu i... na jej koszt otrzymam usługę nawilżania włosów (cena w salonie 90,-). I abym to potraktowała jako... rekompensatę za nieudaną usługę.

Podziękowałam grzecznie. Na pewno... nie skorzystam. Nie w tym salonie.

Ja. "Durnababa" - jedno słowo. :-)

   

sobota, 6 września 2014

Colorful Books - Szkolny stres

Wydawnictwo Colorful Media oprócz czasopism językowych, które już przedstawiałam i, mam nadzieję, będę miała okazję jeszcze więcej ich Wam, moim Czytelnikom, przedstawić, posiada w swojej ofercie nowość: kilkadziesiąt ebooków.

To głównie poradniki pedagogiczne, biznesowe, ekonomiczne i biznesowe w języku angielskim.

Aktualnie ebooki można kupić na portalach:
 
  
W najbliższym czasie będzie można również zakupić ebooki na stronie Wydawnictwa:  www.colorfulbooks.pl

Przybliżę Państwu dzisiaj bardzo ciekawy, moim zdaniem, poradnik - a co najważniejsze - na czasie - poradnik zatytułowany Szkolny stres autorstwa Alicji Jakimczuk.



 
Jak pisze sama Autorka...

Oddaję w Państwa ręce publikację dotyczącą stresu szkolnego. Chcę przybliżyć zagadnienia związane ze stresem, przedstawić współczesne sposoby rozumienia tego zjawiska, opisać specyfikę stresu w szkole z perspektywy ucznia i nauczyciela, a także przedstawić sposoby radzenia sobie w sytuacjach stresowych. 

Poczynając od definicji stresu, poprzez wyjaśnienie reakcji na stres oraz czynników go powodujących, Autorka w bardzo przystępny sposób wymienia rodzaje stresu przechodząc do najbardziej nas interesującego - stresu ucznia.

Obrazując relacje panujące w szkole, Pani Jakimczuk pokazuje sposoby na radzenie sobie ze stresem w szkole. 
Ten ebook powinien znaleźć się u każdego rodzica. 




czwartek, 21 sierpnia 2014

Ucz się języków obcych... czyli... nauka z Colorful Media - English matters - English spoken today

O Wydawnictwie Colorful Media pisałam tu:  http://kokocountry.blogspot.com/2014/07/ucz-sie-jezykow-obcych-czyli-nauka-z.html.

Przede mną English matters - English spoken today -  nr 10/2014 - wydanie specjalne - Wydawnictwa Colorful Media. 






Ta edycja  zawiera artykuły na temat slangu, wulgaryzmów, języka angielskiego prasowego, programów komputerowych do nauki języka i wiele innych. 


A w numerze:

People Who Have Influenced the Egnlish Language - Wielu jest ludzi, którzy mogli mieć wpływ na język angielski - jego rozwój. Rozpiętość nazwisk jest ogromna - od Juliusza Cezara po... współczesnych rapperów... .
W artykule możecie przeczytać o Wilhelmie Zdobywcy, The First Lady Chattelrey", Chrissie Mahler - dyslektyczce, która miała ogromny wpływ na język angielski oraz o Samuel'u Johnson zwanemu the Dictionary Doctor, twórcy słownika.

Read All About it - in the Tabloids - Finanse i wywiady polityczne - inne spojrzenie na nudne i nieciekawe zagadnienia. Spojrzenie z... pikanterią.

What's in a Language? - Sorki, but I just put a słitfocie of myself on Fejsie.
Angielski na co dzień i... wtrącenia angielszczyzny, francuszczyzny... .

Wash Your Mouth Out! - Licz się ze słowami - ten tytuł mówi sam za siebie - idiomy, zła wymowa, przekleństwa i... do czego to prowadzi.

Slang in the English Language - O slangu, który jest bardzo trudny do zdefiniowania i... nie tylko... .

Outkast "Hey... Ya" - Słowa słynnego przeboju grupy Outkast i... ciekawy komentarz. My baby don't mess around... i... dlaczego don't, a nie doesn't?

Dr. Phil - the Cure for the Modern Times? - O świecie pełnym słów i o ich przekazie w mediach, w literaturze, w prasie... .

Literature and Its Borders - W zależności od tego, jaką chcą przekroczyć granicę, walczą jedni mieczem, inni piórem. W English Matters - spojrzenie na innych wojowników... .

The Risk of Axing Questions - Nigerian Pidgin - Jakie państwo najbardziej przypomina Wieżę Babel i posługuje się aż 521 językami? Odpowiedź w artykule.

From Texting to Sexting - Krótko: o sms-ach bardzo ciekawie.

Computer Says No - Nauka języków przez internet... czy to jest dobry pomysł? 

Jak zwykle i tutaj każdy znajdzie coś dla siebie interesującego... .

A dodatkowo Wydawnictwo w numerze proponuje:

* do odsłuchania artykuły w formacie mp3,
* lista słówek z magazynu do pobrania w pliku pdf.

Magazyn dostępny do kupienia lub w prenumeracie na http://kiosk.colorfulmedia.pl/.




poniedziałek, 18 sierpnia 2014

O głosowaniu na opowiadanie... IV edycja konkursu

Na blogu pisarki Magdaleny Kordel trwa IV edycja konkursu - projektu  "Kto napisze ze mną książkę?". O projekcie można poczytać TU.





W tym roku tematem przewodnim jest Malownicze, małe miasteczko w Sudetach. Temat opowiadania - dowolny. Warunek: happy end.

Drugi raz biorę udział. I... szczerze powiedziawszy... chyba jednak ostatni... .

Rozpoczął się etap głosowań. Nie ma żadnego niezależnego jury, które by obiektywnie oceniło nadesłane prace. Opowiadania nie są, jak w poprzednich edycjach konkursu, anonimowe... .

Głosować może każdy zalogowany,  wpisując tytuły wybranych opowiadań i odpowiednio je punktując. Głosowanie trwa od wczoraj, 17 sierpnia do 23 sierpnia. Szczegóły głosowania TU.  

Głosowanie rozpoczęło się wczoraj. I... dziwnym trafem... głosy pojawiają się... stadami... przyznając największą ilość głosów nierzadko temu samemu opowiadaniu... po kolei... . 

Nigdy nie przepadałam za tego rodzaju głosowaniem. Dlaczego? Wiadomo... .

Do chwili obecnej (ponad siedemdziesiąt "nominacji") moje opowiadanie Stary młyn nie otrzymało ani jednego głosu. Dlaczego? Ano chyba najwyższy czas przestać marzyć o karierze zarówno pisarskiej jak i w ogóle literackiej... . Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział...?

Jest w tym konkursie sporo naprawdę dobrych opowiadań. Zachęcam do czytania i głosowania. :-)


piątek, 15 sierpnia 2014

Włosy po lecie

Wczoraj pierwszy raz zauważyłam, że niby słońce grzeje, ale nie jest to już to letnie grzanie... . Poczułam w powietrzu... jesień. I wiatr. Wiatr, który nie szumi letnio, a jesiennie... sucho brzmi w koronach drzew... .




A skoro już idzie jesień, to trzeba zadbać o włosy po pięknym, upalnym, słonecznym lecie.
Trzeba je koniecznie zregenerować. Są przesuszone, pozbawione koloru, łamliwe.

Kiedy ostatnio podcinałaś końcówki włosów? Dwa, trzy miesiące temu?
Zaczynamy więc od najdelikatniejszej części włosów - od końcówek.
Podcinamy. Ale... uwaga: nie strzępimy. Bo wystrzępienie jeszcze bardziej osłabi i tak słabe końcówki włosów.

Zmieniamy farbę do włosów na tę niezawierającą amoniaku. Jeszcze kilka lat temu - był to nie lada problem. Teraz... jest w czym wybierać.

Nawilżamy. Najlepsze rezultaty przyniesie zapewne profesjonalna kuracja w salonie fryzjerskim. Ale... możemy takie maski przygotować w domu...

Na przykład maska z... majonezu. 
Ubite na pianę białka z dwóch jaj zmieszaj z 1/4 szklanki jogurtu naturalnego i 4 łyżkami majonezu. Nałóż na mokre włosy, zostaw na pół godziny.
Spłucz chłodną wodą (aby białko nie przykleiło się do włosów), po czym umyj włosy szamponem (przede wszystkim dla zmycia specyficznego zapachu).

Stara jak świat maska z nafty kosmetycznej, oleju rycynowego, żółtka i soku z cytryny.
Nafta kosmetyczna odżywia, wzmacnia włosy i zapobiega łupieżowi,
olej rycynowy (zwany potocznie rycynusem) zapobiega wypadaniu włosów oraz przyśpiesza ich wzrost,
kurze żółtko przede wszystkim... nawilża,
sok z cytryny - rozjaśnia blond włosy, natomiast wszystkim innym nadaje piękny połysk.
Mieszamy: 3 łyżki nafty kosmetycznej, 1 łyżkę oleju rycynowego, jedno żółtko i kilka kropel soku z cytryny.
Nałóż na całą długość włosów (najlepiej jest "wczesać" grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami), zawiń ręcznikiem i po pół godzinie spłucz i umyj włosy jak zwykle.

I jeszcze trzecia maska: 
tzw. "mleczna Kleopatry" - zwilż włosy tłustym mlekiem (tak, aby z nich nie kapało mleko), zostaw na pół godziny, spłucz ciepłą wodą, umyj jak zwykle.

W miarę możliwości odstawiamy prostownicę. Dajmy trochę włosom odpocząć. A suszarkę... nastawiamy na chłodny nawiew... . 




wtorek, 5 sierpnia 2014

Jabłka, ksiądz i korki...

Czasami i kura domowa musi popolitykować... . Parafrazując... "czasami człowiek musi, inaczej się udusi".



Najpierw moje stanowisko w sprawie jabłek: jadłam, jem i... jeść będę. I to bez względu na to, czy będzie to wbrew pewnemu panu, czy też nie.
Bo wyznaję zasadę: one apple a day keeps doctor away...

Ostatnio gdzieś zobaczyłam czy usłyszałam bardzo wolne tłumaczenie powyższego: jedno jabłko z wieczora i nie trzeba doktora. 




Sprawa księdza Lemańskiego ostatnio... wyprowadziła mnie z równowagi. 
Pojechał ów ksiądz, o którym ostatnio sporo się mówi i pisze, na Przystanek Woodstock. I... skrytykował funkcjonowanie Kościoła w Polsce.
Zacytował biskupa Hosera, nota bene swojego wykładowcę z seminarium, który twierdził, że "to pokolenie biskupów musi wymrzeć, by coś się zmieniło". 
Za słowa wypowiedziane - grożą sankcje kościelne. Komu? Księdzu Lemańskiemu... . 
A niby dlaczego? Ksiądz Lemański tylko zacytował... . Dlaczego nikt nie zapyta biskupa, autora tych słów, co autor miał na myśli? 




No i jeszcze korki na autostradach... . Dlaczego nasz piękny kraj jest taki biedny? Dlaczego my nigdy nie bierzemy przykładu z krajów, które potrafią rozwiązać swoje problemy, tylko zawsze na siłę trzymamy się jakiś... stereotypów? 
Austria, Bułgaria, Czechy, Francja, Mołdawia, Słowacja, Szwajcaria, Węgry, nawet... Rumunia... mają winietki. Kupuje się takową, przykleja na przedniej szybie i... jedzie bez korków, szybko i sprawnie. Przecież, na Boga, te autostrady zostały wybudowane, aby... usprawnić ruch drogowy... .
Ale, do tego... trzeba czasami trochę pomyśleć... .