wtorek, 19 lipca 2011

Beziki

Dwa razy pod rząd, w ciągu kilku ostatnich dni, piekłam kruchy placek ze śliwkami. 
Zostały białka. Ilekroć otwierałam lodówkę, zerkały smutnym, szklistym, białym okiem na mnie. W latach zamierzchłych pamiętam, robiłam z moją ukochaną mamą ciasteczka bezowe. Zbierałyśmy białka z kilku dni, a później ubijałyśmy. Każda ubijała swoją porcję na dużym półmisku - widelcem. Całe mnóstwo zabawy miałyśmy przy tym. A ile czasu to zabierało... .
Przypomniał mi się smak tych bezików... .
I zrobiłam: 6 białek ubiłam na oczywiście sztywną pianę, dodając do nich około 3/4 szklanki cukru, pod koniec ubijania dodałam jeszcze trochę cynamonu. Uwielbiam cynamon... . Oprócz cudownego smaku i aromatu, dodał oczywiście piękny kolor.
Łyżką nakładałam podłużne kupki, a'la cepeliny, na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. I piekłam, a raczej suszyłam ciasteczka przez 50 minut w temperaturze 125 st.C.
Pachnie przecudnie... . Właśnie stygną... .


6 komentarzy:

  1. Nie powinnam tego jeść ale nie pożałuję sobie. ;) Dzięki za przepis. ;) Widelcem mówisz, do końca życia bym nie ubiła. ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie beziki w sam raz dla mojej teściowej. Uwielbia je.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mi smaka zrobiłas. A ja nie mogę, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas ;( Ale już planuję, że po porodzie zrobię sobie małą bezową ucztę. Na razie uczta na ostro. Kotleciki drobiowe z kukurydzą. A przepis na blogu kulinarnym kuchenneewolucje. blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Bezy...lubię od czasu do czasu się nimi zasłodzić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. również uwielbiam cynamon;) a bezy to smak dzieciństwa;) pozdrawiam i uśmiech zostawiam!:)

    OdpowiedzUsuń

Komentuj... nie obrażaj... :-)