wtorek, 4 września 2012

Sami niszczymy ten kraj (wzięte z życia cz.I)

Dzień zapowiadał się doskonale. Mimo wczesnej godziny, słońce całkiem mocno przygrzewało, jak na tę, w końcu jesienną, porę.  Pan Z. siedział akurat przy śniadaniu, kiedy usłyszał charakterystyczny warkot. 
- Ach, przecież dzisiaj środa. Dzień śmieciowy... . - pomyślał - Czy ja wszystkie śmieci  wystawiłem? Nie... . Przecież worek z plastikiem i ten na szkło... .
Szybko podniósł się z krzesła, truchtem pobiegł do piwnicy. Wyciągnął żółty i zielony worek. Kiedy wyszedł przed dom, śmieciarka akurat podjeżdżała.
- Dzień dobry panom - lekko skłonił się pan Z.
- Może i dobry... - odparł jeden z mężczyzn. 
- Dobrze, że zdążyłem z tymi workami. Znowu by się przeleżały u mnie do następnej środy - zagadnął pan Z.
Po opróżnieniu pojemnika na śmieci, mężczyzna wziął od pana Z. jeden z worków.
- Panie, na całej ulicy jesteś pan jeden, który kupuje te worki, szkoda forsy - powiedział.
- Jak to szkoda forsy? Przecież to jest segregacja odpadów - zdziwił się pan Z.
Mężczyzna otworzył worek, wysypał jego zawartość do śmieciarki i oddając go panu Z. powiedział:
- Panie, te worki są wywożone na ogólne i ogólnodostępne śmieciowisko. Tam ludzie, którzy po śmieciowisku chodzą, te worki opróżniają, a sami - tu mężczyzna zrobił charakterystyczny ruch, jakby coś wkładał do kieszeni - rozumiesz pan?
Mężczyzna wziął z rąk zaskoczonego pana Z. kolejny worek, otworzył, wysypał zawartość... .
- Do widzenia panu - rzucił pogodnie mężczyzna - jedziemy! - krzyknął. Wskoczył na platformę, śmieciarka parsknęła, jakby kpiąco (czyżby z pana Z.?) i odjechała... .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj... nie obrażaj... :-)