Nowy, kulturalny blog, ma swoje zadanie (podzielenia się z Wami moimi odczuciami w sferze kultury), ale... gdzie mam napisać, kiedy...
No właśnie...
We czwartek, trzy dni temu mój Kudłatek, stary Kudłatek (13 i 1/2) zaczął się dziwnie zachowywać. Oczy zaczęły mu uciekać, nie mógł utrzymać równowagi... . Słowem: coś się złego działo z psem.
Początkowo sądziłyśmy (ja i pani doktor), że to udar. Fakt, siedział trochę na słońcu, ale... przecież on zawsze uwielbiał wylegiwać się na tarasie.
W końcu doszłyśmy do wniosku: udar mózgu albo wylew.
Następnego dnia zauważyłam bardzo nikłą poprawę. I tak stopniowo, małymi kroczkami "idziemy do przodu"... .
Kiedy w piątek po południu zamerdał ogonem (na mój widok), popłakałam się ze szczęścia. Tego nie zrozumie nikt, kto nie kocha zwierzaków... .
Ci, którym los ich jest obojętny, powie o mnie: wariatka. No, niech będzie... .
Wczoraj Kudłaty zjadł odrobinę gotowanego kurczaka z marchewką. To jego ulubione menu... .
Dużo odpoczywa, sporo śpi. I tak ma być... . Zawsze wierzyłam w uzdrawiającą moc snu... .
I chociaż nie wiem, czy jeszcze kiedyś będzie się tak śmiesznie tarzać na dywanie, czy zrobi swojego komicznego "słupka", czy w ogóle... zaszczeka... ale... jest.
Jestem przekonana, że gdyby był rasowym psiakiem, nie przeżyłby.... .
Idę wyrpowadzić go na króciutki spacerek... .
Aniu, ten kto ma zwierzaki ten wie, że to zupełnie normalne. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń...Aniu, będzie jeszcze miliony razy merdał ogonkiem, zobaczysz! Najgorsze za nim...
OdpowiedzUsuńSerdeczności i pomiziaj go ode mnie i ...od Pami:)
Ania najwazniejsze, ze jest lepiej. Buziaki i dla Kudlatka specjalne glaskanie
OdpowiedzUsuńPrzytulam Kudłacza i czekam na następny wpis, opisujący jego powrót do zdrowia :)
OdpowiedzUsuń