O szparagach pisałam już tu: klik .
Ale wtedy królowały u mnie białe szparagi.
W tym roku rozkoszujemy się zielonymi. Dlaczego piszę w liczbie mnogiej? Nie, to nie jest pluralis majestatis. To dlatego, bo szparagi zielone w moim domu pokochali wszyscy.
Szparagów zielonych nie obiera się. Tak więc odcinam końcówki (mniej więcej 2 - 3 cm), myję pod bieżącą, raczej zimną wodą.
Gotuję w osolonej i leciutko ocukrzonej wodzie 3 do 5 minut.
W tym czasie rozpuszczam masło. Do masła dodaję nieco czosnku granulowanego.
Po ostrożnym wyjęciu szparagów łyżką cedzakową i ułożeniu ich na półmisku, polewam je roztopionym masłem czosnkowym i posypuję startym, ostrym serem. Oczywiście najlepszy jest parmezan.
Gotowe.
Podaję z dobrze schłodzonym białym, wytrawnym winem. :-)
Bardzo...bardzo lubię szparagi :). Ale najlepsze w moim życiu jadłam już jakiś czas temu w niemieckim "zagłębiu" szparagowym w okolicach Karlsruhe. Byłam tam w jakiejś knajpce ze znajomym i zażyczyłam sobie na obiadek łososia ze szparagami. Podali mi to w jakimś obłędnym sosie na bazie białego wina... aż mi ślinka poleciała jak sobie to przypomniałam :).
OdpowiedzUsuńAle Twój przepis też wypróbuję :)
Uwielbiam, ale tylko zielone :) Polecam na parze z masełkiem albo sosem vinaigrette :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Lubię szparagi, ale niestety nie mam okazji zbyt często ich jeść:)
OdpowiedzUsuńKażdy chyba lubi szparagi:)
OdpowiedzUsuń