niedziela, 15 maja 2011

Po finale

Wczoraj odbył się finał Eurovision Song Contest w Duesseldorfie. Zaprezentowało się 38 przedstawicieli krajów wyłonionych drogą głosowania podczas dwóch półfinałów oraz pięciu przedstawicieli krajów założycielskich, którzy znaleźli się w finale bez eliminacji (z racji tego właśnie, że ich kraje są załozycielami konkursu).
I tak Hiszpanię reprezentowała fantastyczna Lucia Perez - przyznam się, że zachwyciła mnie i ona i jej piosenka - byłam przekonana, że będzie przebojem lata 2011.  Francję reprezentował operowy głos śpiewający po korsykańsku. Włochy, to jednym słowem: jazz, świetny wokal i trąbka. Wielka Brytania - coś a'la Star Trek, moim zdaniem kompletny niewypał, aż w końcu Niemcy - Lena po raz drugi, ale nie tak świetnie jak w zeszłym roku.
Niestety, nie wygrała Dania, moja i mojej rodziny faworytka.
Wygrał duet, Ell i Nikki, stworzony specjalnie na ten występ z Azerbejdżanu, romantyczną piosenką "Running Scared".
No i znowu potwierdza się przysłowie de gustibus non est disputandum.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj... nie obrażaj... :-)