poniedziałek, 24 stycznia 2011

O bakaliach słów kilka

W okresie późno jesiennym i zimowym, oraz bardzo wczesną wiosną, na stole w moim kochanym,  panieńskim domu, jako przegryzki królowały owoce suszone. W niewielkich ilościach, zastępowały niedostępne w tym czasie świeże owoce.
I dzisiaj, w zaprzyjaźnionym zieleniaku oprócz dobrze przechowywanych rodzimych jabłek - pustki. 
Dlatego dzisiaj rzecz będzie o bakaliach. Do nich zaliczamy: rodzynki, migdały, orzechy (głównie włoskie i laskowe), suszone śliwki, morele, figi i daktyle.
Rodzynki, najpopularniejsze z owoców suszonych, polecane są szczególnie dla pań. Nie dopuszczają bowiem do wypłukiwania się wapnia z kości. A oprócz tego, poprawiają pracę serca i wzmacniają koncentrację.
Migdały, bogate w witaminę E, nienasycone kwasy tłuszczowe, wapń, magnez i potas. Skutecznie obniżają poziom cholesterolu, pomagają zwalczać stres, wspomagają pracę serca.
Orzechy - zawierają witaminę E chroniąc tym samym przed złym cholesterolem (szczególnie orzechy włoskie i pistacje).
Śliwki suszone - ulubiony środek naszych babć przeciwko zaparciom. Zawierają beta-karoten, witaminy B, C i E, żelazo, fosfor, wapń, magnez. Śliwki polecane są dla osób z niedokrwistością.
Morele suszone, bogate w żelazo, pomagają w dietach odchudzających szybko i skutecznie gubić kilogramy. Potas zawarty w morelach reguluje ciśnienie krwi.
Figi suszone, dzięki dużej zawartości błonnika, likwidują zaparcia. Poza tym odtruwają i odkwaszają organizm, wzmacniają serce i naczynia wieńcowe. Gotowane w mleku doskonałe są w uśmierzaniu bólu gardła oraz w przeziębieniach.
I w końcu daktyle - źródło witamin B i E, wapnia, żelaza, fosforu i karotenu.
A poza tym, bakalie są słodkie, chrupiące i pyszne.

1 komentarz:

Komentuj... nie obrażaj... :-)