poniedziałek, 6 czerwca 2011

Finał prawie jak chciałam - X Factor

Pierwszy raz zdarzyło mi się, że wyczekiwałam wieczoru niedzielnego, jak nigdy. I to w dodatku nie jakiegoś mojego wydarzenia, a programu telewizyjnego. Do tej pory spore emocje wzbudzał we mnie "Mam talent", ale to pewnie dlatego, że zawsze widziałam co najmniej jednego członka mojej rodziny z wygraną... .
Ale, w końcu wczoraj, doczekałam się. Emocje były wielkie. Tak bardzo chciałam, żeby wygrał normalny człowiek... . W dodatku taki, któremu nie przewróci się w głowie czyli woda sodowa mu nie uderzy do całkiem przystojnej łepetyny.
Albo też młodość żeńska żeby wygrała, chociaż... ten kudłaty... byłoby lepiej... .
I wygrał. Gienek Loska. W pięknym stylu, z tym swoim lekkim, kpiącym uśmieszkiem, jakby mówił: "A na ch.... mi to wszystko! Ten cały wasz blask, splendor, oklaski, tylko muzyka jest ważna i ja to wiem, bo ja robię dobrą muzykę... ". 
Trzecie miejsce zajęła przeurocza Ada Szulc. Pięknie śpiewała, pięknie wyglądała.
No, a drugie - wiadomo kto... . Ptak malowany - Szpak. Michał. I jak Kuba powiedział, Polskę podzielił na tych, którzy go uwielbiają i tych, którzy go nienawidzą. A mnie on jest kompletnie obojętny, ale lepiej się czuję, jak go nie oglądam i nie słucham. "Ha, ha, ha" (śmiech - cytat - tak się śmieje ten Szpak).
Co tu dużo mówić: Gienek, chłopak z sąsiedztwa (oj, chciałabym mieć takiego sąsiada), jest the best.

 

2 komentarze:

  1. Prawdę mówiąc wolałam Adę ale też może być. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio chodzę jak we śnie. Nie pamiętam, nie kojarzę, zapominam... Czuję się okropnie i fizycznie i psychicznie. Ale żyję i walczę dopóki mam jeszcze siły...

    OdpowiedzUsuń

Komentuj... nie obrażaj... :-)