Bodajże półtora miesiąca temu wspominałam o nabyciu drogą kupna kilku książek Zafon'a. Wśród nich znalazła się "Marina". Dzisiaj w nocy właśnie skończyłam ją czytać... .
Nie jest to książka "do poduszki". I sama się sobie dziwię, że w ogóle dotarłam do końca... . Bo scen z horrorów z cmentarzem w roli głównej oraz biegających potworów jest co niemiara. A przecież ja takich książek w ogóle nie czytam... nie lubię... nie trawię... boję się.... .
Po przeczytaniu "Mariny" mogę stwierdzić jedno: Zafon jest mistrzem opisu sceny grozy. W każdym razie dla mnie. Może to dlatego, że takowych scen w opisie innych autorów nie czytałam... . Nigdy nie miałam problemów z wyobraźnią, ale tu autor kreśli niesłychanie wyraźny obraz nadchodzącego niebezpieczeństwa z posmakiem grozy i niechybnej śmierci.
A rzecz ma się oczywiście w Barcelonie. Tej części bardziej ponurej, spowitej nierzadko mgłą, ciemnej i tajemniczej. Tym razem akcja osadzona jest w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Młody chłopiec jest wychowankiem szkoły jezuickiej. Mieszka w szkolnym internacie pod niezbyt czujnym okiem ojców. Jest zagadka, jest oczywiście straszny dom, który, jak się okazuje przynosi Oskarowi przyjaźń, miłość, poznanie co to strach i niejednokrotnie cierpienie. Zarówno fizyczne jak i psychiczne.
Książka napisana językiem "zafonowskim", bo dla mnie, po przeczytaniu kilku jego książek mogę stwierdzić, że takowy sobie wyrobił. To język jasny, czysty i przejrzysty. Świetnie się czyta. I jeśli tylko ktoś nie boi się zombi, to polecam tę książkę.
Szczęśliwego czwartku
OdpowiedzUsuńpełnego uśmiechu i samych
dobrych myśli.
Pozdrawiam serdecznie
Kiedyś się zombi bałam dziś nie, więc dzięki za polecenie, na pewno przeczytam, ostatnio szukam właśnie "czegoś" mniej poważnego...:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
By weekend był pogodny do samego końca,
OdpowiedzUsuńprzesyłam Ci na dłoni mały okruch słońca.
Niech uśmiech radosny na Twej buzi gości,
niech Ci ten wolny czas przyniesie wiele przyjemności. POZDRAWIAM CIEPLUTKO ! CUDOWNEGO,MIŁEGO,
WEEKENDU ŻYCZĘ.