O tragedii dowiedziałam się będąc w łazience. Najpierw, że Prezydent. I Jego żona. A potem, posypała się cała lista nazwisk.
Nie był prezydentem, którego chciałam. Ale, to zawsze będę mówić, był najodważniejszym z prezydentów. Jego żonę lubiłam za to, że była prawdziwą Pierwszą Damą. I do tego taką normalną, ciepłą osobą.
Ostatniego Prezydenta na uchodźstwie darzyłam ogromnym szacunkiem. Był Wspaniałym Człowiekiem, który mawiał, że najważniejszym słowem dla Polaka jest "patriotyzm".
Z większością tych, którzy zginęli w katastrofie lotniczej 10 kwietnia, nie zgadzałam się politycznie. Ale modlę się za pokój Ich Dusz i za ukojenie serc tych, których zostawili na tym świecie.
Na początku był szok i niedowierzanie. Bez przerwy śledziliśmy informacje. Ale - tylko informacje. Nie mogę patrzeć na zbliżenia twarzy bliskich, którzy na lotnisku witają - żegnają szczątki matek, ojców, mężów, żon, córek, synów... .
Czas się zatrzymał. Nic nie jest teraz ważne. Tylko ta data. 10 kwietnia... .
A przecież po weekendzie, który nie będzie zwykłym weekendem, nadejdzie nowy tydzień. Pewnie będzie to zwykły tydzień. Oby zwykłym tygodniem był... .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj... nie obrażaj... :-)