W bardzo zamierzchłych czasach, kiedy komputery były wielkie jak średni pokój w M-3, a o czymś takim, jak internet w ogóle przeciętnemu śmiertelnikowi się nie śniło, zasady zwracania się do osób były określone jasno. Wśród dzieci i młodzieży - było jasne, że wszyscy się "tykają", wśród dorosłych - również było to określone, a raczej nakreślone zwyczajami i obyczajowością. Bo uproszczone jest to tylko w sferach, z których została tylko garstka, niestety, gdzie wszyscy, bez względu na wiek mówią do siebie po imieniu... .
Nastały czasy internetu i sprawa się nieco skomplikowała. Bo nierzadko osoby znające się prywatnie, przechodzą na grunt internetowy... i co wtedy? Czy zwracać się mają do siebie z pełną kurtuazją, jaką okazują sobie w świecie realnym? Nie jest to przyjęte. Bo świat internetu jest światem szybkim, światem pełnym skrótów i nie ma miejsca na rozpisywanie się. Net-etykieta jest mniej obowiązująca od etykiety w realu.
Z drugiej strony jednak, gdyby na aspekt zwracania się do ludzi spojrzeć od strony innych narodowości, to okazuje się, że sposób zwracania się do ludzi niewiele ma wspólnego ze sposobem zwracania się do siebie. Przecież w krajach angielskojęzycznych wszyscy się "tykają", bez względu na wiek. Tylko w sferach businessowych, chcąc podkreślić ważność osoby czy urzędu, który dana osoba piastuje, wymienia się tę osobę z nazwiska.
W naszym, rodzimym języku nie ma niestety tej dowolności zwracania się do drugiej osoby. Nierzadko sprawia nam to nie lada kłopot, a czasem również przy popełnieniu błędu możemy być posądzeni o brak podstawowych zasad "kindersztuby".
No tak, czasy i zwyczaje się zmieniają także i u nas. :) Uważam że jeśli z szacunkiem, w internecie tykanie jest dopuszczalne, sama wolę jeśli się do mnie zwraca po imieniu także w realu a mam już pół wieku. ;)Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńMoże ten wirtualny świat jest lepszy od realnego. Wiele spraw jest tu prostszych. Tu jest łatwiej. Można się ukryć, komuś nawtykać, kogoś pochwalić, nawet poderwać. Nie ma tylu zahamowań. Jestem za...
OdpowiedzUsuńCoś prawdziwego tkwi w tych słowach. Jednak nie jestem w stanie uwierzyć, że w Internecie panuje szacunek. Kontaktowanie się na odległość daje ludziom anonimowość i odwagę do robienia rzeczy, któych nie są w stanie zrobić na codzień. Dlatego dopuszczają sie rzeczy najgorszych. Jednak- szukajmy wyjątków :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nashi-somewhereinsideme.blogspot.com
Szacunek w Internecie? Zdarza się i rzadko i często...Wszytko zależy od tego, gdzie i jacy ludzie się spotykają...są i chamskie niemalże odzywki, są trollowania i obrażania, są także merytoryczne, konstruktywne komentarze i długie , mądre rozmowy...a zwracanie się po imieniu - jestem za...zarówno w realu jak i I-necie:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Ciężko przenieść zasady obowiązujące w realu do netu, choćby z tego powodu, że w necie nie widzimy z kim rozmawiamy. W realu do sędziwej staruszki nie powiemy "ty". Ale w necie tak, jeśli tylko ta staruszka nie określi się kim jest. Ja osobiście przyjęłam zasadę, że pozwalam wszystkim pisać do siebie na "ty" i mnie to nie razi i nie obraża, i w takim razie ja wszystkich też "tykam". Myślę, że taka obopólność w necie jest do przyjęcia. Tak więc "tyknę Cię" i pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)))
OdpowiedzUsuń