czwartek, 17 grudnia 2009

Ściana Wschodnia


(Ściana Wschodnia, fot. Lee Kindness)

Bywały takie dni, kiedy ze szkoły wracałam wcześniej. Wtedy wyciągałam mamę z domu na "wielką włóczęgę". Kierunek był zazwyczaj jeden: Ściana Wschodnia. Największe centrum handlowe ówczesnej Warszawy. Magiczna ściana sklepów na Marszałkowskiej, pomiędzy Alejami Jerozolimskimi i Świętokrzyską. Trzy domy towarowe: "Wars", "Sawa" i "Junior" oraz najbliżej Świętokrzyskiej "Sezam", na parterze mieszczący "Delikatesy".
W "Sawie", przy ogromnym stoisku z materiałami, mama miała ulubioną sprzedawczynię, zawsze uśmiechniętą, chętną do porad krawieckich. Tam spędzałyśmy mnóstwo czasu.
Za Domami Towarowymi "Centrum"  był Pasaż Śródmiejski, do dzisiaj istniejący, lecz już pod inną nazwą. Tam można było przysiąść na ławeczce, odpocząć chwilę przed dalszą "podróżą".
Można było popatrzeć na super nowoczesny budynek najlepszego w tamtych czasach kina "Relax", którego to nazwę wybrali czytelnicy "Expressu Wieczornego" w oficjalnym plebiscycie.
A po drugiej stronie ulicy Kniewskiego (teraz Złotej) był Klub "Hybrydy", wtedy klub studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Sobota bez dyskoteki w "Hybrydach" była sobotą straconą... .
                                                                             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj... nie obrażaj... :-)