wtorek, 12 stycznia 2010

Zimowa cebulka

W nawet najstraszniejsze mrozy, biegłam do autobusu rano, w krótkim kożuszku i spódniczce mini. Przecież w szkole, w tamtych, zamierzchłych czasach, żadna szanująca się licealistka nie chodziła w spodniach! 
Dzisiaj trochę inaczej na to patrzę. 
Jesteśmi po fali mrozów, przysypani "białym puchem", zmarznięci, wyglądający słońca i ciepła. Ale, póki co, jest środek zimy, zewsząd meteorolodzy ostrzegają znowu przed nadchodzącym ochłodzeniem, jakby teraz było ciepło! Jak się ubierać, żeby było przede wszystkim wygodnie i przyjemnie?
Zacznijmy od głowy: obowiązkowo czapka, modny w tym sezonie komin (najlepiej samodzielnie wydziergany, podwójna satysfakcja) lub choćby ciepła, szeroka opaska. Brak nakrycia głowy prowadzi do utraty ciepła całego ciała. 
Nie zapomnijmy o szaliku. Jeśli mamy komin - to mamy sprawę załatwioną, wszak komin to dwa w jednym. Ale, nawet w najtęższe mrozy nie zasłaniajmy ust i nosa. Po kilku wdechach i wydechach szalik się oziębia i w końcu wdychamy ustami zimne powietrze, co niechybnie prowadzi do infekcji gardła.
Ubranie powinno dawać ciepło dla wszystkich partii ciała. Czyli mój przykład z lat szkolnych jest godnym skarcenia. Na szczęście moda się zmieniła.
Teraz modne jest ubieranie "na cebulkę". Bardzo mądre, bo ubieramy się warstwowo, a w zależności od temperatury, zdejmujemy lub zakładamy odpowiednie warstwy ubrań. Dzięki temu nie grozi nam ani wyziębienie ani przegrzanie.
I w końcu: buty. Najlepiej, aby były wysokie, co najmniej nad kostkę. Dobrze, aby były ocieplane futerkiem. A jeśli nie, to w każdym razie przynajmniej tak zwanym kocem obuwniczym. No i muszą być wygodne, ciepłe i nie mogą przemakać.
Tak ubrani możemy wychodzić z domu. Nawet czekanie na autobus, który się spóźnia, bo utknął gdzieś po drodze, w zaspie, nie jest nam tak bardzo straszne. 
Ale, jeśli mamy samochód - to pamiętajmy, aby w ogrzanym aucie zdjąć nakrycie wierzchnie. Siedząc w kurtce czy płaszczu grozi nam przegrzanie.
Utrata temperatury bądź przegrzanie ciała osłabia skutecznie nasz system immunologiczny. Łatwiej wtedy "łapiemy bakcyle". Wiem coś o tym, bo w czasach licealnych ciągle chodziłam "zasmarkana".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj... nie obrażaj... :-)