sobota, 9 stycznia 2010

Nietrafiony prezent

Każdy przynajmniej dwa, trzy razy do roku ma okazję bycia obsypanym prezentami. Przy okazji urodzin czy imienin oraz obowiązkowo w dniu Świętego Mikołaja albo na Święta Bożego Narodzenia.
Prezenty, które dostawałam od rodziców pod choinkę, czy na urodziny lub imieniny, były gabarytowo normalne i "namacalne". Namacalną szczególnie była rózga, zwykła, nie pozłacana ani posrebrzana, nie przybrana we wstążki, ani nie kolorowa. Zwykła rózga. Pod choinką. Ale, do tego na pocieszenie, był też jakiś drobiazg.
Prezenty zmieniały się wraz z moim wiekiem. Od lalek począwszy i ubranek dla nich, poprzez gry bardziej lub mniej edukacyjne, różne części garderoby aż do wyszukanych przez moją mamę kosmetyków dla nastolatek. Później dostawałam biżuterię, perfumy oraz różne drobiazgi, które "przydadzą mi się na przyszłość:. A to wysokie szklanki w "obwolutkach" ze skóry, a to zestaw sztućców... . Ale niezmiennie, do każdego prezentu była dołączona książka.
Od rodziny i znajomych prezenty były różne. Czasem przemyślane, czasem chyba kupione lub skądś wygrzebane w ostatniej chwili. 
Lecz kto mógł wtedy podpowiedzieć, szepnąć słówko, jaki prezent, choćby małą myśl... .
Ach, jak żałuję, że nie mogłam mojej mamie zafundować, zamiast szaliczków, apaszek, perfum, weekendu w SPA,  a mojemu tacie - przejażdzki Ferrari albo Porsche. A na ich rocznicę ślubu uroczystej kolacji we dwoje.
Z tych wszystkich, dostępnych teraz atrakcji, dla siebie wybrałabym przejażdzkę sportowym, szybkim samochodem na torze wyścigowym.
Kupując prezenty bliskim, czy znajomym, zawsze się zastanawiam, czy na pewno obdarowana osoba będzie z prezentu zadowolona. Bo sama wiem, że dostając prezent, ważnym jest moment rozpakowywania... a potem... albo radość, albo skrzętnie ukrywane rozczarowanie. 
I wcale nie pocieszającą jest ta myśl, że teraz taki niepotrzebny prezent można wymienić na inny, lub wystawić na aukcji internetowej jako prezent nietrafiony.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj... nie obrażaj... :-)